poniedziałek, 24 października 2011

Strąceni – Gwen Hayes

Może ktoś jeszcze pamięta moją notkę o Strąconych na księgarskim blogu? Oto obiecana opinia na jej temat.

Wydawnictwo: Amber
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 320
Ocena: 2,5/6


W ramach akcji ‘nie taki wampir straszny’ [a przecież wszyscy już wiemy, że to co kiedyś pisali o wampirach to totalne bzdury, tak naprawdę są dobre i kochane, tylko nikt ich nie rozumie] razem z koleżankami z księgarni postanowiłyśmy poczytać sobie jakieś fascynujące książki o rzeczonej tematyce. Jedna przeczytała cały „Zmierzch” [i od tego czasu nie jest już tą samą osobą], druga „Pamięć krwi” [i aż dostała gorączki z wrażenia] a ja sobie wzięłam „Strąconych”. Co prawda nie o wampirach, ale tekst na okładce „W jej snach jest jak ze snów” urzekł mnie do tego stopnia, że po prostu musiałam to przeczytać!

Theia to biedne dziewczę, któremu nic nie wolno. Dosłownie. Nawet książek czytać, bo przecież mogą spaczyć jej niewinny umysł. I nadchodzi ten dzień [a raczej noc] kiedy wszystko się zmienia. Za oknem przelatuje jej płonący chłopak i wtedy zaczynają ją nawiedzać dziwne, niezwykle realne sny w których spotyka super przystojnego Hadena i miło spędzają czas między demonami i innymi upiorami. Jakie jest jej zaskoczenie, kiedy idzie do szkoły a tam właśnie ON [no jakież to oryginalne!!!!!!], tyle że w prawdziwym życiu nie zwraca na nią uwagi, a wręcz odpycha od siebie. Theia postanawia, że dowie się o co w tym wszystkim chodzi i oczywiście pakuje się przez to w wieeeeeeelkie kłopoty.

Przez pierwszą połowę książki właściwie wieje nudą, nie dzieje się nic poza wzdychaniem do Hadena i wmawianiem sobie, że wcale się nim nie interesuje. Jedyne ciekawsze momenty to właśnie sny dziewczyny, w których wieje mrokiem i tajemnicą. Poza tym jest standardowa gadka „nie mogę cię dotknąć, bo źle się to dla ciebie skończy”. I to jest ten moment, kiedy mamy chwile zwątpienia i ochotę na wywalenie książki za okno. Albo spalenie jej, żeby było w klimacie.
Jak się ją odłoży na dwa tygodnie, to jakoś da się przemóc i wrócić do niej. I dalej jest już trochę lepiej, bo dziewczyna z pełną świadomością pakuje się w te kłopoty i na szczęcie nie kończy się tylko na słodkim „och och bo cię skrzywdzę”. Theia trafia w bardzo złe miejsce i okazuje się, że autorka faktycznie odważyła się spełnić groźby Hadena. Robi się jeszcze mroczniej i tak już pozostaje do końca. Dalej akcja przyspiesza i właściwie nawet da się to czytać. Aż do momentu przesłodkiego zakończenia, które zwiastuje kolejną część.

Jak zapewnie zauważyliście – nie powaliła mnie na kolana ta książka. Ale jeśli mam być szczera nie wypada też wcale najgorzej przy innych tego typu. Przede wszystkim dlatego, że bohaterka faktycznie zostaje skrzywdzona i na pewno nie takiego zakończenia spodziewa się czytelnik. A może to moje 39 stopni gorączki tak wpłynęło na ocenę drugiej połowy ;]
Oczywiście nie ma aż tak dobrze, bo Theia momentami tak denerwuje swoją głupotą i kilkoma innymi cechami, że aż boli. Np. spada jej za oknem płonący chłopak z nieba, ona oczywiście wybiega do niego. Chłopak się tam spalił na skwarkę [i przypuszczam, że nie wyglądał wtedy przesadnie ładnie] a ona myśli o tym, że wypalił im dziurę w jakże idealnym trawniku i co powie na to jej ojciec.  No cóż, są rzeczy ważne i ważniejsze. Już nie wspomnę o tym, że lezie do piekła jak to durne cielę. Ale czego się nie robi dla miłości w wieku lat siedemnastu.

Wypadałoby wspomnieć też o warsztacie pani Hayes. Nie jest źle. A właściwie jest całkiem dobrze i mam wrażenie, że gdyby zdecydowała się na napisanie czegoś ambitniejszego, to dobrze by na tym wyszła.

Polecić mogę ją tylko tym, którzy wielbią takie powieści. Reszta może nie zdzierżyć.
Obiecałam, przeczytałam, oceniłam. Ufffff, mogę teraz bez wyrzutów sumienia czytać coś normalnego!

18 komentarzy:

  1. Krótko i na temat... szału nie ma.
    Jak ja nie lubię, tych gadek typu "chciałabym ale się boję " i innych strutu tutu, o nie... o książkę nie będę zabiegać.

    OdpowiedzUsuń
  2. łoł... spodziewałam się czgoś lepszego, gdyż czytałam liczne zachwalające recenzje. Jednak nie zrażam się calkowicie i i tak sięgnę ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekałam na Twoją opinie o tym cudzie literatury i muszę przyznać, że jestem trochę zawiedziona. Moja mroczna część liczyła, że po tak wspaniałym blurbie nastąpi spektakularny chłam i będzie się można z niego ponabijać. A tu się okazuje, że co prawda gatunek mocno chłamowaty, ale na jego tle książka wypada nieźle...;) Mimo tego, raczej sobie odpuszczę.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Okładka jest naprawdę niezła, ale treść mnie jakoś nie przekonuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Spotykałam się z dość pochlebnymi opiniami o tej książce, ale - podobnie jak Ty - do fanek paranormali nie należę, może jednak sobie odpuszczę lekturę

    OdpowiedzUsuń
  6. czyli jednym słowem można sobie darować :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przez chwilę miałam ochotę tę książkę przeczytać, ale zmieniam zdanie :) Płonący chłopak za oknem to za dużo jak na moje nerwy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Może to dziwne, ale... dawno się tak nie ubawiłam czytając recenzje ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Uśmiałam się jak to czytałam, boska recenzja :D A z tym tekstem "W jej snach jest jak ze snów" to ktoś trafił w samo sedno, on idealnie pasuje do tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Heh, sporo lukru, z tego co piszesz :) Szkoda, że nie trafiłaś na Pamięć krwi, bo koleżance się zdecydowanie lepiej udało z wyborem. A przynajmniej mnie ta książka całkiem przypadła do gustu - nie była zbyt cukierkowa.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pomimo Twojej recenzji, jeśli wpadnie mi w ręce to z wielką chęcią przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Po twojej recenzji wnioskuję że dobrze robię obchodząc ją na kilometr. Z resztą moje podejście do tego gatunku (w większości przypadków) się raczej nie zmieni. Kompletnie nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem przerażona, bo palę się do tej książki jak głupia, a wychodzi na to, że nie ma do czego...? Jejku, mam nadzieję, że jednak dam radę to przeczytać :P :P :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow na książkę mam ochotę odkąd się o niej dowiedziałam, a tu proszę. I co ja biedna mam teraz zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja z tej reszty, więc się nie skuszę, ale takie powieści są wdzięcznym tematem do obgadywania, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
  16. She - Owszem ;D Dlatego czasem jednak sięgam po coś tego typu. Ubawiłam się i przy czytaniu, i przy pisaniu, więc dlaczego sobie nie zafundować takiej rozrywki od czasu do czasu ;]

    OdpowiedzUsuń
  17. Powiem szczerze - kocham tą recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewelina D. - Dzięki :) A mogę wiedzieć dlaczego?:D

      Usuń