Tytuł oryginału: A Spell for
Chameleon
Cykl/Seria:
Xanth
Tom:
1
Wydawnictwo:
Nasza Księgarnia
Oprawa:
miękka
Rok
wydania: 2012
Ilość
stron: 448
Ocena:
5/6
Xanth – seria do tej pory zupełnie mi nieznana, a to
dziwne, bo była już w naszym kraju wydawana. Teraz odświeża nam ją wydawnictwo
Nasza Księgarnia i nic, tylko mieć nadzieję, że doczekamy się wydania całej
serii, bo naprawdę ma potencjał. Piers Anthony jest uznanym twórcą klasycznej
fantasy, był nominowany do wielu nagród literackich, a „Zaklęcie dla Cameleon”
zdobyło August Derleth Fantasy Award za powieść roku. Zaintrygowała mnie ta
seria, nie wiem dlaczego. Pewnie jak zwykle nie mogłam przejść obojętnie obok
książki, w której magia odgrywa główną rolę. I bardzo się cieszę, że nie mogłam
przejść obojętnie! Ta książka jest naprawdę warta polecenia.
Xanth
– magiczna kraina, gdzie każdy posiada jakiś magiczny talent, albo sam jest
magiczny. Trochę to skomplikowane, ale tak to już jest. W życiu każdego
mieszkańca Xanthu przychodzi taki moment, kiedy musi zaprezentować swój talent
przed królem i całą społecznością. Jeśli tego talentu nie posiada, zostaje
skazany na wygnanie do Przyziemia, czyli naszego normalnego, szarego,
niemagicznego świata. I to właśnie spotyka głównego bohatera. Bink, który przez
swój brak magicznego talentu nie miał łatwego życia, postanawia udać się do
Dobrego Czarodzieja, aby ten pomógł mu w odkryciu drzemiącej w nim magii. O ile
w ogóle jakaś magia w nim drzemie. Wyrusza więc w długą i niebezpieczną podróż,
podczas której dużo nauczy się o sobie, życiu i Xancie. Nie chcę Wam zdradzać
za dużo z fabuły, żeby nie odbierać przyjemności z lektury, ale jedno mogę
powiedzieć – przygód w tej książce nie zabraknie.
Nie mogę powiedzieć, że książka wciągnęła mnie od
pierwszej strony, bo jednak trochę trzeba poczekać, aż akcja się rozkręci, ale
powiem Wam, że warto! Na początku poznajemy Binka, jego rodziców, narzeczoną i
problemy. Mamy trochę rozmyślań o jego dalszym losie, a przy okazji dowiadujemy
się co nieco o świecie, przez który przyjdzie nam wędrować przez najbliższe 450
stron. Nie jest to może porywające, ale, co ważniejsze, nie jest też nudne!
Akcja rozkręca się w momencie, kiedy Bink wyrusza w swoją podróż. Od tego
momentu dzieje się wiele i z każdą stroną coraz więcej. Smoki, duchy, centaury
i cała masa innych stworzeń, które Bink spotka na swojej drodze nie pozwolą nam
się nudzić, a jemu dadzą możliwość lepszego poznania swojej krainy. Co ważne,
autor nie poszedł na łatwiznę i nie wplótł w fabułę tylko znanych wszystkim
stworzeń. Poza tymi, które znamy z legend mamy zatrzęsienie zwierząt, roślin i
innych atrakcji, które autor stworzył od początku do końca. Nie tylko
wymyślając im nazwę, ale też nadając charakter i magiczne właściwości. Dzięki
temu nigdy nie możemy mieć pewności, czy trawa, po której razem z Binkiem
stąpamy jest tylko zwykłą trawą. Praktycznie wszystko może nas zaskoczyć, i tak
też zazwyczaj się dzieje. Naprawdę wciągnęła mnie ta historia, a Xanth
oczarował swoją niezwykłością do tego stopnia, że ciężko mi się było z nim
rozstać pod koniec lektury. Na szczęście tylko na jakiś czas, ponieważ już
niebawem doczekamy się kolejnej części.
Jeszcze słowo o bohaterach. Bink właściwie wzbudza
sympatię, chociaż czasami trochę
irytuje. W niewielkim stopniu naiwnością, a w trochę większym faktem, że jest
praktycznie pozbawiony wad. A co ja poradzę, że kryształowi bohaterowie czasami
mnie drażnią. Fakt, autor stawia przed nim wiele pokus, on rozważa za i
przeciw, ale i tak zawsze pozostaje wierny sobie/swoim przekonaniom/swojej
krainie [niepotrzebne skreślić]. Gdyby czasami jednak skusił się na jakiś zły
uczynek, wyszłoby mu to na dobre. Za to
bardzo podobała mi się jego dociekliwość i ciekawość świata. Od początku
zastanawiał się nad poznaniem istoty magii rządzącej jego światem i każdego
najmniejszego szczegółu z tym związanego. Dzięki jego rozważaniom, czytelnik
też może dowiedzieć się wielu pasjonujących rzeczy.
A tytułowa Cameleon? Cóż, póki co nie wzbudziła we
mnie chyba większych emocji. Oczywiście jest to bardzo barwna postać, ale nie
zdążyłam się nią jeszcze zżyć. Może się to zmieni przy okazji kolejnych części.
Mamy też całą gamę postaci, które pojawiają się tylko
na chwilę, a przy tym tak wiele sobą wnoszą ! To też mi się bardzo podobało.
Nikt tutaj nie pojawia się bez powodu, każdy coś wnosi do historii swoją
obecnością.
Pozostaje mi tylko jeszcze raz serdecznie polecić i
zachęcić was do lektury! Jeśli początek serii jest tak dobry, to pozostaje nam
tylko z niecierpliwością czekać na kolejne. Świetna pozycja dla miłośników klasycznej fantasy, ale też dla
każdego, kto czasem lubi przenieść się do innego świata, pełnego magii i przygód.
Książkę otrzymałam do recenzji od wydawnictwa