czwartek, 25 czerwca 2015

Trupiarz – Ian Weir

Tytuł oryginału: Will Starling
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy PWN
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 392
Ocena: 4/6


Jest to historia, którą przeżył i spisał Will Starling, młody asystent jednego z najlepszych chirurgów ówczesnego Londynu, Aleca Comriego. Rok 1816, Will właśnie wrócił z wojny i próbuje odnaleźć się w normalnym życiu. Nie jest to jednak łatwe, gdyż zbyt wiele demonów przeszłości krąży nad jego głową. Próby odnalezienia matki oraz tragiczne wydarzenia z frontu ciągle go prześladują. A i teraźniejszość nie jest dla niego łaskawa, bo po okolicy krążą dziwne plotki, jakoby gwiazda miejscowej chirurgii, Dionysus Atherton, dokonywał dziwnych eksperymentów na trupach, które okazują się być nie do końca martwe. Will, młody, zarozumiały i uparty, do tego mający prywatne zatargi z Athertonem postanawia za wszelką cenę dowiedzieć się, co dzieje się nocami w prywatnej posiadłości chirurga. Bez względu na to. Ile będzie go to kosztowało.

Ian Weir zabiera nas do Londynu XIX wieku, brudnego, śmierdzącego, gdzie trup w rynsztoku nie wywołuje aż tak wielkiej sensacji. To świat, w którym rządzą wyższe sfery, bawiąc się i nie martwiąc o jutro. Ale autor pokazuje nam też zupełnie inny świat, mroczny i tajemnicy, świat trupiarzy, którzy nocami zakradają się na cmentarze i wykopują zwłoki, aby potem odsprzedać je chirurgom. Jak łatwo się domyślić, nie cieszą się oni powszechnym szacunkiem, a jednak mimo wszystko biznes ma się wręcz kwitnąco.

Sięgając po tę książkę miałam nadzieję na mroczną i niepokojącą powieść, i to właśnie dostałam. Mrok jest tutaj wręcz namacalny, szemrane interesy, ciemne zaułki i niska wartość ludzkiego życia tylko potęgują to wrażenie. Na blisko czterystu stronach poznajemy to miasto dość dogłębnie, wcale nie od najlepszej strony. Aż odnosi się wrażenie, że samo miasto jest bohaterem równie ważnym, co Will. Autor spisał się tutaj na medal, jego opowieść wciąga, intryguje i niejednokrotnie wywołuje na twarzy grymas obrzydzenia. Nie zabrakło też czarnego humoru i wyrazistych postaci. I mimo, iż akcja nie pędzi na łeb na szyję, to czyta się bardzo dobrze. Jeśli lubicie taki klimat, to bez wątpienia będziecie usatysfakcjonowani.
http://www.dwpwn.pl/

czwartek, 4 czerwca 2015

Czarne światła: Łzy Mai - Martyna Raduchowska

Cykl/Seria: Czarne światła
Tom: 1
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2015
Ilość stron: 460
Ocena: 4.5/6

Na zapoznanie się z twórczością Martyny Raduchowskiej miałam ochotę już od jakiegoś czasu, a konkretnie odkąd zobaczyłam w zapowiedziach jej poprzednią powieść „Demon luster”. Niestety jakoś się nie złożyło. Ale pojawiła się kolejna okazja, premiera „Łez Mai”. Naszły mnie pewne wątpliwości, kiedy przeczytałam opis i okazało się, że powieści bliżej do SF niż fantasy, ale stwierdziłam, że dam jej szansę. I dzisiaj cieszę się, że to zrobiłam.

Autorka funduje nam małą wycieczkę w przyszłość, mamy rok 2037. Wiele się na świecie zmieniło. Jednak dla nas najważniejsze jest, co zmieniło się w świecie porucznika Jareda Quinna. Po trzech latach od krwawej masakry, w której stracił całą swoją drużynę, Red wraca do pracy w wydziale zabójstw. Tylko, że praca w policji nie wygląda już tak jak to zapamiętał, teraz całą robotę odwalają nowoczesne technologie a policjant może tak na dobą sprawę siedzieć za biurkiem i popijać kawkę, czekając aż system wskaże mu mordercę. Dla gliny ze starej szkoły nie jest łatwo się do  tego przyzwyczaić. Jednak życie potrafi zaskoczyć i oto trafia im się morderstwo, gdzie na miejscu zbrodni coś usmażyło całą nowoczesną technologię. Ku wielkiej i skrywanej radości wydziału, trzeba wrócić do starych metod, a w tym Jared odnajduje się bez problemu. Mimo dziwnych snów, popadania w paranoję i problemami z odnalezieniem się w nowej rzeczywistości, Red zrobi wszystko, żeby doprowadzić tę sprawę do końca.

Gdybym miała w skrócie opisać tę książkę, powiedziałabym, że to klasyczny kryminał osadzony w świecie science fiction. I okazuje się, że taka forma powieści jest naprawdę ciekawa. Mamy tu morderstwa i śledztwo, a do tego jeszcze multum nowoczesnej technologii, androidy, sztuczną inteligencję, chipy ulepszające mózg i całe ciało, latające samochody i wiele innych. Tutaj autorka poradziła sobie znakomicie, bo opisała ten świat od początku od końca, od rzeczy tak spektakularnych jak udoskonalenie mózgu, po najdrobniejsze przedmioty codziennego użytku, a dzięki temu czytelnik ma wrażenie realizmu. I za to należą się naprawdę ogromne brawa, wykreowanie całkiem nowej rzeczywistości to nie dala wyzwanie, a tutaj autorka poradziła sobie śpiewająco.
Świetnie jest też wykreowana postać głównego bohatera, twardy glina, naznaczony traumą, nie mogący pogodzić się z ulepszaczami w swoim ciele, które umieszczono tam bez jego zgody. Przepełniony żądzą zemsty na swojej byłej partnerce, androidzie, która zdradziła i doprowadziła tym do śmierci wielu ludzi.

Nie mogę się też oprzeć wrażeniu, że ta wizja przyszłości, to trochę puszczenie oka w stronę naszej nieustannej pogoni za technologią. I przy okazji pokazanie do czego może nas to doprowadzić. Dzisiaj człowiek pozbawiony swojego smartfona czuje się jakby stracił rękę, a autorka pokazuje nam całkiem nowy poziom uzależnienia od technologii. I jak ludzie bez niej są jak dzieci we mgle.

Cóż mogę rzec, to po prostu dobra książka w swoim gatunku. Świetnie napisana, z bohaterami wykreowanymi na ludzi z krwi i kości, z ciekawą fabułą i zagadką, która trzyma do samego końca w niepewności. Zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, więc gorąco polecam. I na koniec muszę dodać, że ktoś bardzo tę książkę skrzywdził okładką, więc apeluję, w tym przypadku zdecydowanie nie oceniajcie książki po okładce! ;)
http://fabrykaslow.com.pl/