piątek, 21 lutego 2014

Czas Motyli – Julia Alvarez

Tytuł oryginału: In The Time of the Butterflies
Cykl/Seria: Seria Kaszmirowa
Wydawnictwo: Black Publishing
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 424
Ocena: 6/6

Kiedy myślicie o Dominikanie, to co Wam przychodzi pierwsze do głowy? Plaże, palmy i przejrzysta woda? Raj na ziemi? Ja od dzisiaj, dzięki Julii Alvarez, najpierw pomyślę o Las Mariposas, czyli siostrach Mirabal, dzięki którym ten kawałek raju stał się wolnym państwem. Alvarez mieszka w Stanach Zjednoczonych, ale jest pochodzenia dominikańskiego. Jej rodzina musiała uciekać do Stanów w sierpniu 1960 roku, po tym jak Trujillo odkrył powiązania jej ojca ze spiskiem mającym obalić dyktatora. Zaledwie kilka miesięcy po ich ucieczce siostry Mirabal zostały zamordowane. Trujillo myślał, że ich śmierć zakończy jego problemy, jednak tak bardzo się mylił. Kiedy wieść o śmierci Motyli obiegła kraj, ludzie dopiero wtedy zebrali się na odwagę, żeby przeciwstawić się dyktatorowi. Tak właśnie siostry stały się bohaterkami narodowymi na Dominikanie, a dzień ich śmierci, 25 listopada, uznany Międzynarodowym Dniem Eliminacji Przemocy Wobec Kobiet.

„Czas Motyli” to zbeletryzowana biografia sióstr Mirabal: Patrii, Minervy, Marii Teresy i Dede. Z czterech sióstr przeżyła tylko ta ostatnia. Dawno nie było mi tak ciężko ubrać odczuć po lekturze w słowa. Kiedy zaczynamy czytać, poznajemy cztery beztroskie dziewczęta, ich dzieciństwo, okres dojrzewania, pierwsze miłości, a potem małżeństwa. Widzimy naprawdę szczęśliwe dziewczyny, które zapragnęły dla siebie i swoich dzieci lepszego życia. A nie było ono możliwe, dopóki Trujillo był u władzy. Dlatego zaczęły z tym walczyć i koniec końców przypłaciły to życiem.
Straszne jest to, że podczas lektury obserwujemy całe ich życie, ale z tyłu głowy ciągle kołacze zakończenie. Bo może to i powieść, ale zakończenie może być tylko jedno i nie możemy sobie robić nadziei, że będzie szczęśliwe.

Julia Alvarez wybrała sobie do opisania bardzo piękną, a zarazem tragiczną historię. Cieszę się, że wydawnictwo Black postanowiło wydawać tak wartościowe powieści. Uważam, że jak najwięcej osób powinno mieć okazję poznania tej historii. Jeśli nie ze względu na samą historię dyktatury na Dominikanie, to przynajmniej ze względu na Motyle. Bo zdecydowanie na to zasługują. Całe życie poświęcały się, żeby ich ukochany kraj był wolny, i w końcu poświęciły to, co najcenniejsze. I mimo, że tego nie doczekały, to osiągnęły swój cel. Po śmierci dziewcząt obywatele poczuli taką wściekłość, że niedługo potem (pół roku po śmierci sióstr) Trujillo został zamordowany. Co prawda droga do wolnego państwa była wtedy jeszcze daleka, ale mimo wszystko dzięki siostrom, został poczyniony pierwszy krok.

Ta książka niesie ze sobą niesamowity ładunek emocjonalny. Przez te 400 stron czytelnik jest w stanie naprawdę mocno zżyć się z siostrami, więc ich śmierć równie mocno na końcu go zaboli. A możecie mi wierzyć, że każdą siostrę poznacie bardzo dobrze, a to za sprawą tego, że autorka każdą z nich uczyniła narratorem. Świat, życie, przepiękna Dominikana, widziane z czterech zupełnie różnych perspektyw, daje czytelnikowi naprawdę niezapomniane wrażenia z lektury. Piękna, napisana wspaniałym językiem opowieść o trudnych wyborach i walce, nie tylko o lepsze jutro, ale też często z samym sobą. Lektura wywołująca burzę emocji i skłaniająca do przemyśleń. Wspaniała, na długo pozostająca nie tylko w głowie, ale i w sercu czytelnika. Polecam gorąco każdemu, bo moim zdaniem każdy powinien po nią sięgnąć.
http://blackpublishing.pl/

czwartek, 13 lutego 2014

Wystrzałowa dziewiątka - Janet Evanovich

Tytuł oryginału: To The Nines
Cykl/Seria: Stephanie Plum. Dziewczyny nie płaczą
Tom: 9
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 384
Ocena: 5/6

Premiera 14 lutego!

I wreszcie, po długiej przerwie, powraca do nas Stephanie Plum z dziewiątą częścią jej przygód. Dopiero, kiedy wzięłam do rąk tę książkę, uświadomiłam sobie, jak bardzo mi Steph brakowało. Właściwie, miałam czytać coś innego, ale kiedy poszłam na pocztę i wyjęłam ją z koperty, nie mogłam się powstrzymać. Zaczęłam czytać od razu po przyjściu do domu i jak zwykle wciągnęło mnie na dobre. Gdzieś po drodze zdążyłam jeszcze podenerwować mamę, że ja już czytam, a ona nie, i mogłam już w pełni oddać się lekturze.

Tak teraz myślę, że chyba jestem na etapie uzależnienia od tej serii. Cóż, nic na to nie poradzę. Zawsze lubiłam sensacyjno-komediowe powieści, ponieważ działają one idealnie relaksująco. A seria o Steph od pierwszego tomu wzbudziła mój zachwyt i od razu trafiła na listę ulubionych serii wszechczasów ;)

Pewnie jesteście ciekawi, co tym razem zafunduje nam nasza droga łowczyni nagród. Otóż, w części dziewiątej wyruszamy wraz ze Stephanie na poszukiwania pewnego Hindusa i psa. Zgadnijcie na którym z nich Steph bardziej zależy ;)
Oczywiście nie może być to proste zadanie. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że najbardziej niebezpieczne z dotychczasowych. A to dlatego, że Stephanie naraża się na zainteresowanie ze strony goździkowego zabójcy, który prowadzi bardzo podstępną i niebezpieczną grę. Oczywiście wiadomo, że kiedy Steph zabiera się za nową sprawę, to nagle za każdym rogiem ktoś chce ją zabić, ale tym razem jest naprawdę bardziej przerażająco, niż kiedykolwiek.
Do tego znowu mieszka z Morellim, Komandos nie daje jej spokoju, Lula jest na nowej diecie mięsnej, Valerie coraz bliżej porodu daje się wszystkim we znaki, a babka Morellego ma wizje! Czyli jak zwykle pomieszanie z poplątaniem ;)

„Morelli stał z rękoma wspartymi na biodrach i przyglądał się kwiatom i zdjęciom, które wciąż leżały tam, gdzie je upuściłam.
- Zupełnie jakbyś miała na drzwiach znak zapraszający wszystkich oszołomów, popaprańców i prześladowców. Każdy ci się włamuje do mieszkania. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Masz w drzwiach trzy zamki najlepszej jakości i to nikogo nie zniechęca. – Spojrzał na mnie. – Drzwi były zamknięte na klucz, prawda?
- Tak. Były zamknięte na klucz. – Jeeezu. – Myślisz, że to coś poważnego?
Morelli popatrzył na mnie, jakbym nagle zaczęła mówić językami.
- Ktoś włamał ci się do mieszkania i zostawił zdjęcia zastrzelonej kobiety. Ty nie uważasz, że to coś poważnego?”

Jak można zauważyć, u Steph wszystko w normie – nadal przyciąga wszystkich świrów z okolicy. Tym razem nawet Komandos zaczyna się martwić i przydziela Stephanie nadzór w postaci swoich ludzi. A że ona dziewczęciem wielu talentów, przy niej nawet goryle Komandosa trafiają do szpitala. Oj, uśmiałam się. Jak zwykle zresztą.
Autorka ma naprawdę niesamowita wyobraźnię, bo żeby przez tyle tomów utrzymywać naprawdę wysoki poziom jeśli chodzi o poczucie humoru i jednocześnie ciągle wymyślać coś nowego i oryginalnego, co sprawia, że czytelnik kwiczy ze śmiechu – zdecydowanie trzeba mieć talent ;)

Kto czytał, ten pewnie nie ma wątpliwości, że warto sięgnąć po kolejną część. A jeśli ma, to niniejszym je rozwiewam! Kto nie czytał, niech prędko nadrabia i nie zraża się tym, że to już dziewiąty tom. Poprzednie osiem nadrobicie chwila moment, a to dlatego, że nie da się od nich oderwać i po kilku godzinach jesteśmy już na ostatniej stronie. Polecam gorąco!!! ;)


http://fabrykaslow.com.pl/

wtorek, 11 lutego 2014

Rico, Oskar i złamanie serca - Andreas Steinhöfel

Tytuł oryginału: Rico, Oskar und das Herzgebreche
Wydawnictwo: WAM
Oprawa: twarda
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 256
Ocena: 4.5/6

Rico i Oskar spotykają się ponownie, odpoczęli po przeżyciach z poprzedniej części i chcą spędzić razem beztrosko trochę czasu. Niestety, prawdziwi bohaterowie nie wiedzą, co to czas wolny. Chłopcy przez przypadek wpadają na trop kolejnej zagadki, w którą zamieszane są damskie torebki, gra w bingo i mama Rico. Co z tego wszystkiego wyniknie, musicie przekonać się sami, ale gwarantuję Wam, że nie będziecie się z naszymi małymi bohaterami nudzić.

Co prawda nie czytałam poprzedniej części, ale nie był to wielki problem. Dzięki krótkim nawiązaniom do pierwszej części można bez problemu się odnaleźć. Co prawda początek książki nie jest zbyt udany, moim skromnym zdaniem, bo po kilku stronach miałam poważne obawy czy uda mi się przez nią przebrnąć. Na szczęście dalej jest już tylko lepiej. A kiedy przyjaciele spotykają się po krótkiej rozłące i zaczynają nowe śledztwo, robi się naprawdę interesująco i właściwie pozostaje tak już do samego końca.

To, co mnie najbardziej urzekło w tej powieści dla młodych czytelników, to sposób, w jaki autor patrzy oczami dziecka. Narratorem jest Rico i to jego oczami widzimy świat. Jestem pod wrażeniem tego, jak dobrze udało się autorowi oddać te dziecięce spostrzeżenia. Dzięki temu dostarcza nam sporą dawkę humoru. Ale nie tylko humor jest tu warty polecenia. Dziecięce emocje i obserwacje są naprawdę świetnie oddane, co młodym czytelnikom na pewno bardzo przypadnie do gustu. A starszym pozwoli na chwilę wrócić do dzieciństwa.
Autor porusza też kilka poważnych tematów, ale też w bardzo przystępny dla dziecka sposób. Nie udaje, że nie ma zła na świecie,  ale opisuje je w taki sposób, że dziecko może się oswoić z tematem bezboleśnie. W końcu kto lepiej wszystko wytłumaczy, niż rówieśnik. A Rico jest świetnym obserwatorem i potrafi się tymi obserwacjami dzielić. Wspomagany wiedzą Oskara radzi sobie jeszcze lepiej, więc doskonale poradzi sobie z wyjaśnieniem Wam przestępstw, rozwodów, rozstań, złamanych serc, zachowań rodziców, którzy muszą nabrać dystansu i całej masy trudnych słów, którymi Rico ciągle jest zasypywany przez otoczenie.
A to wszystko napisane lekkim i przystępnym językiem, z którym dzieci nie będą mieć problemu. A i rodzice niewątpliwie będą usatysfakcjonowani.
Polecam, a sama chętnie zapoznam się z wcześniejszymi przygodami chłopców.

http://www.wydawnictwowam.pl/

www.sztukater.pl

środa, 5 lutego 2014

Sucha sierpniowa trawa – Anna Jean Mayhew

Tytuł oryginału: The Dry Grass of August
Cykl/Seria: Seria Kaszmirowa
Wydawnictwo: Black Publishing
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 304
Ocena: 4.5/6

Podobno jest to powieść w duchu „Służących”. Ciężko mi się do tego odnieść, bo „Służących” nie czytałam. Ale w trakcie czytania ciągle miałam gdzieś tam z tyłu głowy „Smażone zielone pomidory” Fannie Flagg. Fabularnie bardzo się od siebie różnią, a jednak skojarzenia z nią nie potrafiłam się pozbyć. I nie jest to zarzut, wręcz przeciwnie.

„Sucha sierpniowa trawa” to wspaniała opowieść o przyjaźni nastoletniej Jubie i czarnoskórej służącej Mary. Lata pięćdziesiąte, amerykańskie południe. Segregacja rasowa ma się świetnie, żeby nie powiedzieć kwitnąco. Trzynastoletnia Jubie, która dorasta w świecie, gdzie na ulicach na porządku dziennym są komunikaty typu:
„MURZYNI
Przestrzegajcie godziny policyjnej!
Po zachodzie słońca!
TYLKO DLA BIAŁYCH”
Dziewczyna, która uważa ich służącą za swoją najlepszą przyjaciółkę nie do końca jest w stanie to zrozumieć. Dlaczego ktoś tak wspaniały jest traktowany inaczej tylko dlatego, że ma inny kolor skóry? Jakie to ma znaczenie w momencie, kiedy jest tak wspaniałym człowiekiem, jak Mary? Mary, która jest dla dziewczyny jedynym wsparciem w trudnych chwilach, które dotyczą pijaństwa i przemocy ze strony ojca.
Ciężko jest określić jakoś tą książkę. Z jednej strony jest napisana bardzo prostym językiem i czyta się ją z nieopisaną lekkością. A z drugiej, dotyczy naprawdę trudnych tematów, takich jak rasizm, przemoc domowa, zdrada i co najgorsze, niemego przyzwolenia na to wszystko ze strony otoczenia.
To jedna z tych książek, które wciągają do tego stopnia, że nie zauważamy upływu stron. I nie ma znaczenia, że akcja toczy się dosyć leniwie, i tak ciężko było mi się oderwać od lektury.

Wspaniała historia, w której przeplatają się smutki i radości, zmuszająca do myślenia i refleksji, doskonała powieść obyczajowa, którą mogę polecić bez wahania. 

http://blackpublishing.pl/