piątek, 29 kwietnia 2011

Dzisiaj reklamuję Mamusię :)

 Dzisiaj znowu reklama. Tym razem reklamuję moją Mamę :)
Od jakiegoś czasu bawi się w szydełkowanie i tworzy takie oto czapeczki. 
Gdyby ktoś był zainteresowany to proszę o kontakt, w celu ustalenia koloru, rozmiaru i tym podobnych dupereli.
Polecam. Świetne i dla własnych pociech i na prezent :)
Cena 10 zł + koszty przesyłki [ok. 5 zł] :)
Poniżej zdjęcia kilku czapek w wersji na podłodze i na głowie mojej siostrzenicy, coby każdy mógł zobaczyć jak to się prezentuje :)
W planach są też inne rzeczy, np. torebki, poncza, ozdoby do okien itp.
Więc albo założę mamie bloga, albo sama będę Wam je demonstrować :)


 Ponadto cieszę się, ponieważ dzisiaj dotarła książka, którą wspaniałomyślnie pożyczyła mi Archer :)
Jest to "Jutro" Johna Marsdena. Cieszę się bardzo i dziękuję z tego miejsca :)
Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego długiego weekendu!


 






wtorek, 26 kwietnia 2011

Hakus pokus – Katarzyna Leżeńska, Darek Milewski

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 496
Ocena: 5/6

Byłam bardzo ciekawa tej książki. Spotkałam się już z kilkoma świetnymi pozycjami napisanymi w duecie (np. „Dobry Omen”, „Tunele”), więc jestem do nich raczej pozytywnie nastawiona. I bardzo się cieszę, że duet Leżeńska-Milewski utwierdził mnie w przekonaniu, że co dwie głowy to nie jedna i w dwójkę też można stworzyć naprawdę dobrą i trzymającą poziom historię. Panią Leżeńską miałam już przyjemność czytać, kilka lat temu wpadła mi w ręce „Studnia życzeń” i z tego co pamiętam bardzo mi się podobała. I tak oto, nastawiona pozytywnie zaczęłam czytać.

Beata jest psychologiem. Poznajemy ją dość trudnych dla niej chwilach, kiedy zrywa zaręczyny, a potem zmuszona jest oddać matkę do szpitala psychiatrycznego. Przytłoczona tym wszystkim postanawia uciec jak najdalej od Chicago i zacząć nowe życie. Takim sposobem ląduje w Seattle, gdzie znajduje pracę w firmie CounterVision, zajmującej się zabezpieczaniem firm przed hakerami.
Tam poznaje Roberta. Matematyk i haker, rozwiódł się z transseksualną żoną. Jest tak samo pokiereszowany przez życie jak Beata. Czy to sprawi, że połączy ich coś więcej niż praca?
Jak by nie było, to życie uczuciowe będzie ich najmniejszym problemem. Najpierw Robert przez przypadek odkryje, że firma, w której pracuje nie jest wcale taka uczciwa na jaką pozuje.  A wszystko stanie na głowie, kiedy podczas wspólnej podróży do Chicago Beata zabierze Roberta na spotkanie ze swoją matką. Kiedy połączą się wszystkie wątki wspomniane mimochodem czytelnik będzie potrzebował chwili oddechu i czasu na pozbieranie szczęki z podłogi.

To chyba mi się najbardziej w tej książce podobało. Tu jakieś wspomnienie, tam przypadkowo spotkany stary znajomy, z pozoru mało ważne wydarzenia, które koniec końców łączą się w taki sposób, że otwieramy oczy ze zdumienia i podziwu dla autorów, że udało im się stworzyć tak skomplikowaną układankę.
Co tu dużo mówić – to po prostu świetna książka! Bardzo dobrze napisana, wielowątkowa i maksymalnie wciągająca.
Po pierwsze - wątek miłosny nie jest przesłodzony, co dla mnie jest wielkim plusem, bo tego nie lubię. A jednak ostatnio ze świecą trzeba szukać książek, gdzie jeśli już pojawia się miłość, to nie ocieka lukrem. A tutaj ta miłość jest taka… zwyczajna. Jak w życiu.
Po drugie – psychologia. Co ja poradzę, że uwielbiam psychologię i w życiu i w książkach. Świetnie nakreślona sytuacja Beaty,  która żyła z matką cierpiącą na chorobę dwubiegunową. Niezdiagnozowaną i nieleczoną dodajmy. To było dla Beaty prawdziwym koszmarem, ale co mogła zrobić. Nauczyła się jak radzić sobie w życiu bez niczyjej pomocy i  wsparcia.
Po trzecie – hakerzy. Muszę powiedzieć, że nie jest to coś, co mnie jakoś szczególnie interesuje, a jednak tutaj byłam wręcz zaczarowana tym, co może zrobić jedna osoba znająca się na rzeczy. A jeśli mamy kilka osób, które ze sobą współpracują? Wtedy nie ma rzeczy niemożliwych. Jestem pewna, że niejedna osoba po przeczytaniu tej książki poważnie zastanowi się nad tym, czy rzeczywiście jest tak bezpieczna w internecie jak się jej wydaje.
I wszystkie te wątki się ze sobą przeplatają w tak naturalny sposób, że tworzą razem świetną całość. Generalnie cały czas coś się dzieje, a to sprawia, że czyta się błyskawicznie. Co prawda od początku mnie wciągnęło, ale gdzieś w okolicach połowy zostałam pochłonięta do tego stopnia, że czytałam idąc ulicą.
Dodatkowo autorzy przedstawili nam cały wachlarz bardzo barwnych postaci. Bo nie tylko główni bohaterowie zasługują na uwagę. Każda stworzona przez nich postać jest wyjątkowa i oryginalna i każdego z nich chciałoby się poznać bliżej. Ja osobiście chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o Mike’u i Samuelu. Ale to znowu moja skłonność do grzebania ludziom w głowach się odzywa ;)
Ta właśnie banda oryginałów tworzy jeden sprawnie działający organizm, jakim jest CounterVision. Narratorami są na zmianę Beata i Robert, dzięki temu możemy nie tylko lepiej ich poznać i zagłębić się w ich psychikę, ale też obejrzeć całą historię z dwóch perspektyw, co jest dość interesującym doświadczeniem.

Polecam każdemu. Naprawdę. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. To książka nie tylko o miłości, o hakerach czy o psychologach. To książka o tym, że można jeszcze wiele wytrzymać po stwierdzeniu, że więcej się nie da. Że za każdym razem, kiedy świat zawali nam się na głowę warto się pozbierać i zacząć od nowa. Bo może właśnie tym razem czeka na nas coś, co odmieni nasze życie i przyniesie szczęśliwe zakończenie.
No właśnie – zakończenie. Chciałoby się krzyknąć: „no jak można kończyć w takim momencie?!”, ale tak naprawdę dzięki takiemu a nie innemu zakończeniu rośnie apetyt na część kolejną. A ta mam nadzieję już niedługo. Nie mogę się doczekać.


Książkę otrzymałam do recenzji od wydawnictwa Prószyński i S-ka za co serdecznie dziękuję.

środa, 20 kwietnia 2011

Zakręty losu – Agnieszka Lingas-Łoniewska

Cykl: Zakręty losu
Tom cyklu: 1
Wydawnictwo: Novae Res
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 342
Ocena: 6/6

Nie wiem jak Pani Agnieszka to robi, ale jej książki wciągają niemiłosiernie już od pierwszej strony. Dosłownie. Dlatego najlepiej zacząć czytanie w momencie, kiedy nie ma się w planach niczego ważnego, bo nie sposób się od jej książek oderwać.

„Zakręty losu” dzielą się na dwie części. W pierwszej poznajemy Katarzynę Matczak w momencie, kiedy przeprowadza się z ojcem do domu swojej macochy. Tam ma wieść szczęśliwe życie na przedmieściach, w nowej szkole, z nową rodziną. Niestety sielankę utrudnia fakt, że za nic nie potrafi dogadać się ze swoją nową, przyszywaną siostrą Gośką. Jeszcze bardziej komplikuje sprawę pewien przystojny rowerzysta – Krzysztof Borowski, którzy przez przypadek wjeżdża w nią rowerem. Zaczynają się spotykać, zakochują się w sobie. Jednak nigdy nie wiemy co czeka na nas za zakrętem losu. A na Kaśkę i Krzyśka nie czeka nic miłego. Gośka na powrót pakuje się w kłopoty, z których kiedyś ledwo się wyplątała. To ściąga czarne chmury nad głowy Matczaków i Borowskich a w końcu doprowadza do wyjazdu Kaśki.
Część druga przenosi nas trzynaście lat później. Katarzyna Kochańska jest prokuratorem specjalizującym się w sprawach handlu narkotykami. Krzysztof Borowski jako wzięty prawnik ma bronić bossów mafii narkotykowej. Po wielu latach będą musieli stanąć naprzeciwko siebie w sali sądowej. Co z tego wyniknie? Czy dawna miłość odżyje? Czy czarne chmury z przeszłości aby na pewno zniknęły? Tego wszystkiego musicie dowiedzieć się sami, czytając książkę ;)

Przyznam, że przez jakiś czas miałam obawy czy aby autorka nie powieli schematu z „Bez przebaczenia”. Na szczęście te szybko zostały rozwiane, kiedy na scenę wszedł Łukasz Borowski – starszy brat Krzysztofa wnosząc ze sobą wątek sensacyjny. I to jaki! Narkotyki, mafia, bomby w samochodach, szantaże, pobicia to tylko ułamek tego, co autorka dla nas przygotowała. Muszę powiedzieć, że było parę momentów, kiedy musiałam pozbierać szczękę z podłogi.

Świetnie też są napisani bohaterowie. Nie tylko Kaśka i Krzysiek. Każdy - bardziej lub mniej ważny - ma w sobie coś, co sprawia, że chciałoby się dowiedzieć o nich czegoś więcej. Mnie osobiście bardzo zafascynował Łukasz Borowski i chętnie bym mu trochę „pogrzebała w głowie” żeby poznać go lepiej.
Podoba mi się też narracja, prowadzona w taki sposób, że poznajemy myśli obojga głównych bohaterów, co pozwala lepiej zrozumieć ich postępowanie.
U Pani Agnieszki lubię też to, że jej bohaterowie są zawsze jak żywi, sprawiają wrażenie tak realnych, jakby żyli sobie gdzieś obok nas. No i nie są idealni. No, może są, ale tylko fizycznie. Psychicznie każde z nich ma swoje wady, problemy, popełnia błędy, podejmuje złe decyzje, które krzywdzą innych. A my wciągnięci w ten ich świat przeżywamy z nimi smutki i radości jakby to były nasze własne. To kolejna charakterystyczna cecha w książkach autorki – wzbudza w nas tyle emocji, że czasami można zapomnieć, że to tylko książka.

Naprawdę dobra lektura, która nie tylko dostarcza rozrywki, ale też skłania do przemyśleń. O wielkiej miłości. O nadziei, że może w końcu, za kolejnym zakrętem losu spotka nas coś dobrego. O tym, że nie można brać odpowiedzialności za czyjeś życie i wybory, bo każdy musi przeżyć swoje życie sam. Po prostu o życiu, bo takie są właśnie książki Pani Agnieszki.
Polecam i paniom i panom, bo każdy znajdzie tu coś dla siebie. Dzięki wartkiej akcji książkę czyta się bardzo szybko, wręcz pochłania. Prosty język sprawia, że jest jeszcze bardziej realna. Nawet wulgaryzmy mnie nie rażą. W końcu ciężko sobie wyobrazić, żeby boss mafii grożąc komuś używał wyszukanego słownictwa.
Z niecierpliwością czekam na kolejną część trylogii o braciach Borowskich.




Recenzja trochę chaotyczna, ale męczę się znowu z gardłem, co zdarza mi się jakieś sto razy w roku ;/ A wtedy mi się mózg wyłącza niestety.
Książkę otrzymałam do recenzji od wydawnictwa Novae Res za co serdecznie dziękuję.
 

piątek, 15 kwietnia 2011

Okrutna miłość – Reginald Hill


Tytuł oryginału: A Killing Kindness
Seria: Dalziel & Pascoe
Tom serii: 2
Wydawnictwo: Nowa Proza
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 336
Ocena: 4.5/6

„Okrutna miłość” to druga wydana u nas książka z serii „Dalziel & Pascoe” Reginalda Hilla. Nie miałam przyjemności czytać pierwszej, ale na pewno to nadrobię. W oryginale wyszły już 24 książki z tej serii. Pierwsza została wydana w 1970 roku. Szkoda, że do nas dotarły dopiero teraz. Mam nadzieję, że wydawnictwo Nowa Proza będzie je dalej wydawać.

Mary Dinwoodie zostaje zamordowana po wieczorze spędzonym z przyjaciółmi w pubie. Po morderstwie ktoś dzwoni do lokalnej gazety i cytuje „Hamleta”. Policja jeszcze dobrze nie ruszyła ze śledztwem a już zostają znalezione kolejne zwłoki. I kolejne. Tak zaczyna się pogoń za Dusicielem z Yorkshire.

Od pierwszych stron wiedziałam, że miło spędzę czas z tą książką. I to nie dzięki zagadkowym morderstwom, ale głównym bohaterom. Dalziel, Pascoe i Wield tworzą naprawdę świetną ekipę i mimo tego, że co chwilę ktoś komuś dogryza czuje  się między nimi tę nić przyjaźni nawiązaną przez lata wspólnej pracy.
Dalziel jest szefem, z nikim się nie liczy, nie uznaje pomocy specjalistów z zewnątrz i dogryza swoim podwładnym na każdym kroku.
Pascoe z jednej strony potrafi się odgryźć i przekomarzać z szefem, ale z drugiej doskonale wie gdzie są granice i na ile może sobie pozwolić. Możemy poznać też jego ciężarną żonę i ogólnie przyjrzeć się z bliska jego życiu.
Wield za to jest bardzo skryty. Robi to, co mu każą, nie wychyla się, niewiele o sobie mówi i tak naprawdę nikt go dobrze nie zna.
I właśnie te trzy skrajnie różne osobowości tworzą świetny klimat tej książki.
Nie, żeby fabuła nie była ciekawa. Po prostu mam wrażenie, że wracałam do książki bardziej dla ich pełnych humoru i ironii dialogów, niż żeby dowiedzieć się kto jest mordercą.

A skoro już wspomniałam o fabule. Jak na kryminał przystało dużo się dzieje, mnożą się tropy, sprawa jest coraz bardziej zawiła i coraz więcej osób jest w nią zamieszanych. Policja co rusz trafia na ślepe zaułki w całym tym bałaganie.
Z racji tego, że książka została napisana w 1980 roku brak tu nowoczesnych osiągnięć techniki. W dobie wyrastających jak grzyby po deszczu seriali kryminalnych z super nowoczesnym sprzętem ciekawym doświadczeniem było „cofnięcie się w czasie” i poobserwowanie jak sobie kiedyś policja radziła bez tego wszystkiego. Dodatkowo pozytywnie zaskakuje obecność medium i seans spirytystyczny. Pomagają językoznawcy i psychiatra. A to wszystko prowadzi do naprawdę zaskakującego rozwiązania i zakończenia. Jest  tylko jedno „ale”. Jak dla mnie za mało napięcia. Ja od kryminałów oczekuję, że będę z emocji gryźć paznokcie i rwać włosy z głowy przy próbie rozwikłania zagadki.  A tu tego niestety nie było.

Niemniej jednak książka warta przeczytania. Hill się naprawdę postarał i możemy sobie darować rozmyślanie nad tym kto jest zabójcą. Podsunie nam kilka podejrzanych osób a na koniec i tak nas zaskoczy. A to w końcu dość ważne w tego typu książkach. Polecam gorąco wszystkim miłośnikom kryminałów.


I na koniec pozwolę sobie umieścić jeden z lepszych cytatów z tej książki:
„- Czy to było samobójstwo? - zapytała lekkim tonem, kiedy było już po wszystkim.
Tak, jeśli się sam ogłuszył, udusił i zakopał, odparł w myślach Pascoe.”
Książkę otrzymałam do recenzji od wydawnictwa Nowa Proza, za co serdecznie dziękuję.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Bezduszna – Gail Carriger


Tytuł oryginału: Soulless
Seria: Protektorat Parasola
Tom serii: 1
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 320
Ocena: 5/6

Bezduszna” Gail Carriger to pierwsza część serii „Protektorat Parasola”. Zazwyczaj kiedy dowiaduję się, że książka, którą czytam jest pierwszym tomem serii w duchu jęczę „no nie, kolejna seria”. Tym razem mam ochotę podskoczyć z radości i krzyknąć „tak, tak, ja chcę jeszcze!!”. Autorce udało się stworzyć coś naprawdę wyjątkowego, ponieważ tej książki nie da się włożyć do jednej szufladki. Mamy tu steampunk, urban fantasy, paranormal romance, romans wiktoriański i szczyptę komedii. Ktoś mógłby pomyśleć, że za dużo tego jak na jedną książkę.Sądzę jednak, że jest dokładnie w sam raz.

XIX-wieczna Anglia. Panna Alexia Tarabotti jest dwudziestosześcioletnią starą panną. Z tej racji bale są dla niej cokolwiek nudne. Alexia znudzona balem u księżnej wymyka się do biblioteki, aby zjeść podwieczorek i przejrzeć zbiory gospodarzy.
To jej najlepszy sposób na to, żeby mieć z wieczoru choć odrobinę przyjemności. Pech chciał, że natknęła się tam na wampira, który najwyraźniej zapomniał o dobrym wychowaniu i chciał ją ugryźć bez pozwolenia. Bezczelny. Na całe szczęście wzięła ze sobą parasolkę – broń niezawodną. Oczywiście nie chciała zrobić wampirowi krzywdy, ale tak jakoś wyszło. Na domiar złego dochodzenie w sprawie martwego wampira prowadzić będzie lord Maccon, a od czasu pewnego incydentu z jeżem on i Alexia nie przepadają za sobą. Delikatnie mówiąc.

A to tylko początek problemów, bo oto zarejestrowane wampiry znikają w niewyjaśnionych okolicznościach a w ich miejsce pojawiają się nowe. Tym sposobem Alexia – mimo usilnych starań otoczenia aby odsunąć ją od sprawy – wplątuje się, w o wiele poważniejsze kłopoty niż jej się wydaje. I ani myśli się wycofać!

Całość recenzji pod adresem:  

Zainteresowanym polecam też wywiad z autorką, naprawdę świetny!


Książkę otrzymałam do recenzji od portalu Paranormal Books za co serdecznie dziękuję.


piątek, 8 kwietnia 2011

Wściekły głód - Kresley Cole

Tytuł oryginału: A Hunger Like No Other
Seria: W Ciemności
Tom cyklu: 1
Wydawnictwo: Dwójka Bez Sternika
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 416
Ocena: 5/6
  
„Wściekły głód” to pierwszy  wydany u nas tom serii „W Ciemności”.

Każda część to odrębna historia opowiadająca o innej parze, która musi zmagać się z przeciwnościami losu.  Tutaj poznajemy Lachlaina MacRieve i Emmaline Troy. Lachlaine – król klanu wilkołaków – przez ponad sto lat był więziony i torturowany w paryskich katakumbach, gdzie został zamknięty przez wampiry. Udaje mu się uciec tylko dzięki myśli o jego wybrance, która jest gdzieś tam, na powierzchni. Gdy udaje mu się ją w końcu odnaleźć okazuje się, że Emmaline jest pół-wampirem, pół-walkirią, co – jak się można domyślić – nie wprawia go w euforię.

Emmaline wychowywana przez ciotki walkirie wyruszyła w swoją pierwszą samotną podróż, żeby dowiedzieć się czegoś o swoich zmarłych rodzicach. Tak właśnie trafia do Paryża. O rodzicach niczego się nie dowiaduje, za to zostaje porwana przez wilkołaka, który zabiera ją do swojego zamku w Szkocji.


Książkę otrzymałam do recenzji od portalu Paranormal Books za co serdecznie dziękuję.