czwartek, 17 lipca 2014

Drzewo migdałowe – Michelle Cohen Corasanti

Tytuł oryginału: The Almond Tree
Wydawnictwo: Wydawnictwo SQN
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 392
Ocena: 5.5/6

Ahmad jest genialnym dzieckiem. Posiada umysł matematyczny, dzięki któremu jest w stanie rozwiązać nawet najbardziej skomplikowane zadania. Jego bohaterem jest Albert Einstein. Pomyśleć by można, że przed chłopakiem prosta droga do sukcesu naukowego. Niestety, Ahmad jest Palestyńczykiem żyjącym na terytorium Izraela, a tam żadna droga nie jest prosta. Codziennością Palestyńczyków jest strach przed utratą domu, pracy, rodziny, życia. Tam żołnierze potrafią w ciągu kilku minut odebrać wszystko, co najbardziej się kocha. Nie są to dobre warunki do rozwijania swoich zdolności, bo przecież trzeba pracować i zarabiać marne grosze, żeby rodzina mogła zdobyć swój worek ryżu. Na szczęście Ahmad ma ojca, który mimo całej niesprawiedliwości wokół, potrafi patrzeć na ich świat z szerszej perspektywy. Próbuje wpoić Ahmadowi, że nie każdy Żyd jest zły, tak samo jak nie każdy Palestyńczyk to terrorysta. Ciągle motywuje go też do nauki, ponieważ jest zdania, że dzięki swojemu genialnemu umysłowi Ahmand zajdzie bardzo daleko.

Michelle Cohen Corasanti ma żydowsko-polskie korzenie, spędziła w Izraelu siedem lat. To dało mi swojego rodzaju poczucie, że dość wiernie opisała, co się tam dzieje. Jakiś czas temu czytałam „Oczy zasypane piaskiem” Pawła Smoleńskiego, reportaż o tej tematyce właśnie. I zarówno wtedy, jak i teraz, czytając „Drzewo migdałowe” nie mogłam się nadziwić, jak to jest, że ludzie, którzy żyją w ciągłym strachu, zarówno po stronie Palestyńskiej, jak i Izraelskiej, potrafią we wrogu zobaczyć przyjaciela, nie oceniać każdego przez pryzmat stereotypów. Zaprzyjaźnić się, pomagać sobie nawzajem. Jakież to proste. A mimo prostoty takiego rozumowania od pół wieku trwa konflikt, który zabiera tysiące żyć po obu stronach.

Ani przez chwilę nie potrafiłam odebrać tej książki jako zwyczajnej powieści, bo może Ahmad, jego rodzina i ich życie narodzili się w wyobraźni autorki, ale już wyburzanie domów, strzelanie do ludzi na ulicy i dzieci wylatujące w powietrze na polach minowych to w żadnym wypadku fikcja literacka nie jest. Takie rzeczy się tam dzieją każdego dnia, a mimo wszystko i na całe szczęście znajdują się osoby zdeterminowane na tyle, żeby zawalczyć o lepsze jutro, lepszy los dla swojej rodziny. Mimo wszystkich nieszczęść i całego zła, jakie ich spotkało. Wystarczy otworzyć umysł i zamiast pielęgnować w sercu nienawiść, zrobić coś, dzięki czemu będzie żyło się lepiej.

Piękna to książka, cieszę się, że miałam okazję po nią sięgnąć. Biorąc pod uwagę fakt, iż jest to debiut autorki, należą jej się wielkie brawa!!! Stworzenie w tak przekonujący sposób głównego bohatera i przedstawienie świata w którym żyje wymagało nie lada talentu. A jednak autorka dokonała tego bez problemu. Z niezwykłą lekkością udało jej się przedstawić bardzo ciężkie realia. Bardzo poruszająca książka, uważam, że naprawdę każdy powinien po nią sięgnąć.
http://www.wsqn.pl/

czwartek, 10 lipca 2014

Buntowniczka – Mike Shepherd


Tytuł oryginału: Mutineer
Cykl/Seria: Kris Longknife
Tom: 1
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 504
Ocena: 4.5/6

Kiedy decydowałam się na przeczytanie tej książki skusił mnie opis na okładce, jakoś tak poczułam się zaintrygowana tym, co za sobą niesie. Po rozpoczęciu lektury nie byłam już taka pewna, czy było to dobre posunięcie. Na szczęście były to tylko zgrzyty pierwszych kilkunastu stron, potem się rozkręciło i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że była to bardzo udana lektura.

Kris Longknife jest młodą panią podporucznik, która wstąpiła do marynarki, żeby uwolnić się od rodziny. Jej ojciec jest premierem na odległej planecie, a dziadkowie i pradziadkowie milionerami władającymi tworzonym przez lata imperium. Kris ma dość presji, którą powoduje ciężar tego nazwiska, więc wstępuje do szkoły oficerskiej. Niestety i tam nie ma lekko, bo każdy wie, że dziewczyna jest z TYCH Longknife’ów. Próbując udowodnić sobie i światu, że nazwisko jej nie definiuje, ciągle pakuje się w kłopoty. Ale też wzbudza sympatię i szacunek nie tylko podwładnych, ale i przełożonych. Wszystko się komplikuje, kiedy wyrusza na misję ratowniczą, razem z jej oddziałem mają uwolnić porwaną dla okupu dziewczynkę. Jej oddział cudem wychodzi z tej misji bez szwanku, a po kilku kolejnych zdarzeniach Kris ma uzasadnione podejrzenia, że ktoś chce pozbyć się jej z tego świata.

„Buntowniczka” to naprawdę ciekawe połączenie sensacji i science-fiction. Początkowe trudności mogły być spowodowane faktem, że czytelnik zostaje od razu rzucony w wir wydarzeń i jeszcze nie bardzo wie o co chodzi. Znajdujemy się nagle w przyszłości, w kosmosie, z każdej strony atakowani obco brzmiącymi nazwami i ciężko to początkowo ogarnąć. Ale kiedy się już przyzwyczaimy, robi się bardzo interesująco. Już samo uniwersum jest dosyć ciekawe, akcja dzieje się w przyszłości, ludzie żyją na wielu planetach rozrzuconych po całym wszechświecie, a mieszkańcy Ziemi nie są zbyt lubiani.
Postać głównej bohaterki też zasługuje na uznanie. Młoda, doświadczona przez życie kobieta, która próbuje udowodnić całemu światu, że jest kimś więcej niż panienka z balu debiutantek i na wszystko, co osiągnęła sama ciężko zapracowała.

Koniec końców powieść naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła. Akcja toczy się bardzo szybko, więc nie ma czasu na nudę. Nie ma zbędnego wątku romantycznego i przydługich opisów, jest za to lekki język, więc czyta się błyskawicznie i nawet nie zauważamy, kiedy mija nam te 500 stron. Bardzo udana lektura i świetna rozrywka!
http://fabrykaslow.com.pl/

niedziela, 6 lipca 2014

Parszywa dwunastka - Janet Evanovich

Tytuł oryginału: Twelve Sharp
Cykl/Seria: Stephanie Plum. Dziewczyny nie płaczą
Tom: 12
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 350
Ocena: 5.5/6

Kiedy sięgam po kolejną część przygód Stephanie Plum czuję się już jak na kawie ze starą dobrą znajomą. Już wiem, że mogę się zrelaksować i przygotować na pełną akcji i humoru opowieść. Nie inaczej było i tym razem.
Zawsze po książki z tej serii sięgam z wielką niecierpliwością, nie mogąc się doczekać tego, co tym razem się wydarzy. A jak zwykle dzieje się naprawdę sporo.
Po pierwsze za Stephanie zaczyna krążyć odziana na czarno niewiasta z bronią, która ma jakieś niejasne powiązania z Komandosem.
Po drugie Komandos znowu zapada się pod ziemię, razem z kilkoma sekretami, które nie dają Steph spokoju.
No i po trzecie, poza poprzednimi problemami, nasza łowczyni nagród musi radzić sobie ze swoją codziennością w postaci Morellego, babci Mazurowej i Luli.

Jak zwykle – mieszanka wybuchowa! Niezmiennie też towarzyszą nam niekontrolowane wybuchy śmiechu, a powodów do nich nie zabraknie. Mnie urzekło świeżo odnalezione powołanie Luli – dołącza ona do nowego zespołu Sally’ego Sweet’a, i mało tego, wciągają w to babcię Mazurową. Możecie sobie wyobrazić tą trójkę w skórzanych wdziankach? Może lepiej dla Was, żebyście nie byli w stanie ;)
Pojawiają się też nowi właściciele domu pogrzebowego, co, jak się pewnie domyślacie, jest jednym z najważniejszych wydarzeń w okolicy, pierwsze czuwania przyciągają tłumy. I babcię Mazurową oczywiście, baaaardzo niezadowoloną z tego, że trumna jest zamknięta.

Nieco poważniej robi się za to przy wątku głównym. Dowiadujemy się bardzo dużo o przeszłości Komandosa i poznajemy kilka jego sekretów. Do tego w końcu chociaż przez chwilę możemy zobaczyć jego bardziej ludzką twarz. Ogólnie, w tej części autorka trochę odbiega od przyjętego schematu i zamiast na życiu głównej bohaterki skupia się właśnie na Komandosie. Bardzo udany zabieg, bo po pierwsze, wprowadza trochę urozmaicenia, a po drugie pozwala lepiej poznać najbardziej tajemniczego i mrocznego bohatera tej serii.

Nie mogę się nadziwić temu, jak autorka to robi, że niezmiennie, każdą kolejną część się wręcz pochłania, że po tylu tomach nie ma się dość i nawet w najmniejszym stopniu nie odczuwa się wtórności i znużenia. Wręcz przeciwnie, na samą myśl, że w tym momencie wydanych w oryginale jest ponad 21 tomów, chce mi się aż skakać z radości, że tyle jeszcze przede mną. Pozostaje mi tylko pogratulować autorce talentu, mam nadzieję, że jeszcze długo będziemy cieszyć się przygodami nieporadnej łowczyni nagród.

http://fabrykaslow.com.pl/