piątek, 28 sierpnia 2015

Odlotowa Czternastka - Janet Evanovich

Tytuł oryginału: Fearless Fourteen
Cykl/Seria: Stephanie Plum. Dziewczyny nie płaczą
Tom: 14
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2015
Ilość stron: 350
Ocena: 5.5/6

Zacznę od tego, iż to skandal, że na czternastą część musieliśmy czekać prawie rok! ;) Tak się nie robi wiernym fankom, które z utęsknieniem czekają na kolejne części! Na szczęście w serię wkręciłam kilka osób i nie musiałam się bulwersować w samotności. Doczekałam się, wreszcie nadszedł ten dzień i w moje łapki trafiła czternasta część przygód Stephanie Plum. Tradycyjnie wszystkie inne książki poszły w kąt, bo fizycznie nie potrafiłabym się powstrzymać od czytania.

Tym razem Stephanie ma naprawdę prostą sprawę, trafia do Loretty Rizzi bez problemu. Loretta zgadza się jechać na posterunek. Czy to nie jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe? Czy w życiu Steph, cokolwiek, kiedykolwiek mogłoby być tak proste? Oczywiście, że nie. Loretta, która okazuje się być daleką kuzynką Morellego wymusza obietnicę, że Stephanie zaopiekuje się jej synem i niedługo potem zapada się pod ziemię. Brat Loretty, ziejący nienawiścią do Morellego jest bardzo niezadowolony z tego faktu, a słynie z dość porywczego charakteru. Stephanie trafia w domu Morellego najpierw na włamywacza, a później na zwłoki. Na domiar złego, połowa okolicy, z babcią Mazurowa na czele zaczyna przekopywać podwórko Morellego w poszukiwaniu skarbu. A, i jeszcze Brenda, spadająca gwiazdka muzyki country, która lata świetności ma już dawno za sobą. Steph ma ją ochraniać razem z Komandosem, ale jest to trudniejsze, niż mogłoby się wydawać. Bo w końcu co w życiu Stephanie jest łatwe?

Książki o Stephanie mają w sobie coś takiego, że zaczynam się uśmiechać już po przeczytaniu pierwszego zdania. A dalej jest już tylko lepiej. Nieustająca komedia omyłek, pakowanie się w kłopoty, wybuchy, zbiry czyhające na jej życie i babcia Mazurowa. To jedna z najmocniejszych stron tej serii, bohaterowie drugoplanowi. Stephanie sama w sobie jest genialna w swojej ciamajdowatości, ale Evanovich dba też o to, żeby jej otoczenie było równie pokręcone. Ma ona talent do tworzenia takiej parady świrów, że nie sposób o nich zapomnieć. Nawet kiedy jesteśmy już kilka części dalej, ci nadal żyją w naszej pamięci i niektórzy czasem wracają na kartach powieści. Witamy ich wtedy jak starych dobrych przyjaciół, z uśmiechem na twarzy. Tym samym autorka udowadnia, że jej wyobraźnia jest naprawdę nieograniczona. To już czternasta część, jeszcze wiele przed nami, a ona stale potrafi nas zaskoczyć. Jedyny minus tych książek jest taki, że pochłania się je w jeden dzień, a potem pozostaje tylko tęsknota i oczekiwanie na kolejny tom, co niniejszym czynię. Mam tylko nadzieję, że tym razem przyjdzie nam czekać zdecydowanie krócej!
http://fabrykaslow.com.pl/

środa, 5 sierpnia 2015

Pudło i inne nieszczęścia – Anna M. Zawadzka




Wydawnictwo: Replika
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2015
Ilość stron: 384
Ocena: 4/6

Z racji przebywania na urlopie postanowiłam poszerzyć horyzonty, jeśli chodzi o mój ulubiony gatunek, po który sięgam zazwyczaj w czasie relaksowania się i błogiego nic nierobienia. Takim sposobem na moją listę lektur urlopowych trafiło „Pudło i inne nieszczęścia” i muszę przyznać, że był to dobry wybór.

Karolina Kwiecień  traci pracę. Zmusza ją to do zaprowadzenia znacznych zmian w życiu, pełna chwilowego optymizmu postanawia wynająć swoje mieszkanie, a sama przenieść się do ciotki. To pomoże na gorąco opanować ewentualne problemy finansowe. Potem tylko znaleźć pracę i będzie już z górki. Niestety zamiast pracy Karolina znajduje zwłoki w pudle, obitego psa i zabiedzone dziecko, co jak się łatwo domyślić, wprowadza w jej życie niemałe zawirowania. Szczególnie, że tak jakby zapomniała wspomnieć o tych zwłokach policji. I biedna nawet nie zdaje sobie sprawy w jak wielkie kłopoty się niechcący wpakowała.

Ta historia to istne pomieszanie z poplątaniem, ale to taki miły dla oka czytelnika zamęt, bo nie dość, że zmusza szare komórki do pracy na najwyższych obrotach, żeby jakoś ogarnąć wszystkie związki przyczynowo-skutkowe, to jeszcze powoduje przy tym szczere napady śmiechu. Zapowiadała się prosta historia kryminalna z humorem, a tu autorka zgotowała nam tak zawiłą fabułę, że naprawdę nie sposób połapać się o co w tym wszystkim chodzi. Nie wiadomo kto wróg, a kto przyjaciel, wiadomo za to, że ktoś chce skrzywdzić nie tylko Karolinę, ale i osoby z jej otoczenia. I tak w pewnym momencie robi się już mniej zabawnie, a na pierwszy plan wychodzi groza sytuacji. Przy tym powieść ma w sobie to coś, co sprawia, że ciężko się od niej oderwać, bo ciekawość, co dalej pożera nas od środka ;)

A żeby nie było tak kolorowo, to była jedna rzecz, która drażniła mnie bardzo. Zdrobnienia. Nienawidzę zdrobnień, ale w małej, standardowej ilości jestem w stanie je znieść zarówno w życiu codziennym, jak i na kartach powieści. A tutaj odniosłam wrażenie, że autorka miała takie fazy, przez jakiś czas wszystko było w porządku, i nagle przez kilka rozdziałów takie nagromadzenie zdrobnień na stronę, że mimowolnie zaczynałam zgrzytać zębami. Potem znowu przez jakiś czas spokój i znowu to samo. Nie wiem czego to wynikało, ale były takie momenty, że naprawdę nie mogłam zdzierżyć.

Pomijając powyższe, to powieść naprawdę godna polecenia. Świetnie poprowadzona akcja, przemyślana i zawiła fabuła, bardzo ciekawi bohaterowie i poczucie humoru. Czego chcieć więcej. Bardzo polecam, świetnie spędziłam czas przy tej książce.
http://www.replika.eu/

sobota, 1 sierpnia 2015

Łatwo przyszło, łatwo poszło – Charlaine Harris

Tytuł oryginału: A Fool and His Honey
Cykl/Seria: Aurora Teagarden
Tom: 6
Wydawnictwo: Replika
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2015
Ilość stron: 272
Ocena: 4.5/6

Moje drugie spotkanie z Aurorą Teagarden uważam za bardzo udane, chyba nawet bardziej niż poprzednie. Nawet jakoś nieszczególnie mi przeszkadza, że zaczęłam czytać od piątego tomu i nie miałam okazji nadrobić poprzednich.

Tym razem kłopoty przybywają pod dach Aurory razem z siostrzenicą jej męża, Reginą oraz jej dzieckiem, o istnieniu którego nikt w rodzinie nie miał pojęcia. Dalej wszystko toczy się już dosyć szybko, Aurora znajduje zwłoki męża Reginy na schodach, a w swoim domu obcego faceta. Regina za to znika, zostawiając dziecko. Roe i Martin wyruszają do Ohio, w rodzinne strony Martina, mając nadzieję, że uda im się jakoś rozwikłać tę niecodzienną sytuację. Roe ma pełne ręce roboty, w końcu rozwiązywanie zagadek kryminalnych na przemian z karmieniem i przewijaniem niemowlęcia to nie jest prosta sprawa.

Co tu dużo mówić, wciągnęła mnie ta historia i nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam do końca książki. Aurora zaskarbiła sobie moją sympatię, zresztą, jak można nie polubić charakternej bibliotekarki, która w wolnych chwilach znajduje zwłoki, a jej życie bywa przez to niezwykle skomplikowane. Tego typu książki są moją ulubioną metodą relaksu. Z racji tego, że nie cierpię romansów oraz lekkich, łatwych i przyjemnych historyjek, zawsze, kiedy potrzebuję odetchnąć sięgam po komedie kryminalne. Seria o Roe zdecydowanie zasługuje, żeby dopisać ją do grona moich ulubionych w tym klimacie. Wartka akcja nie pozwala nam się nudzić, a pomysłowość autorki w wymyślaniu kolejnych kłopotów, w które pakuje się Roe, nie ma granic. Jest poczucie humoru, jest wyrazista bohaterka, między wierszami przewijają się problemy miłosne, i co najważniejsze, jak na kryminał przystało, nie brakuje też momentów grozy. Muszę przyznać, że przy zakończeniu zrobiło mi się smutno, a to najlepsza oznaka tego, że zdążyłam się z bohaterami zaprzyjaźnić. Tym samym moje postanowienie, aby sięgnąć po pierwsze części serii jest coraz silniejsze. Polecam, jeśli macie ochotę sięgnąć po coś lekkiego, co umili wieczór i wprawi w dobry nastrój.
http://www.replika.eu/