czwartek, 30 października 2014

Sanktuarium śmierci – Dariusz Rekosz

Wydawnictwo: Replika
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 200
Ocena: 3.5/6

Na basenie w Gdańsku zostają znalezione okaleczone zwłoki mężczyzny. Został on zamordowany i pozbawiony gałek ocznych, za jego uchem odkryto tajemniczy tatuaż. W krótkim czasie pojawiają się kolejne zwłoki a śledztwo przeradza się w poszukiwania seryjnego mordercy. Nadkomisarz Maciej Szwerman i młodszy aspirant Jerzy Woźniak mają pełne ręce roboty, i mimo, że działają dosyć szybko i sprawnie, zawsze pozostają o krok za mordercą.

W moim odczuciu jest to bardzo nierówna książka. Z jednej strony naprawdę dobry pomysł na fabułę i śledztwo, z drugiej dosyć przeciętne wykonanie i zdecydowanie za szybko poprowadzona akcja. Do tego trochę się rozczarowałam, kiedy okazało się, że „Sanktuarium śmierci” to wznowiona przez inne wydawnictwo i pod innym tytułem „Siostrzyczka”, którą mam na półce od jakiegoś czasu. Nie lubię być w ten sposób zaskakiwana.
No ale wróćmy do fabuły. Jak już wspomniałam pomysł dobry, naprawdę mnie zaintrygowała ta fala morderstw, która nagle przetoczyła się przez Gdańsk. Tylko problem w tym, że przedstawienie tak skomplikowanej intrygi na dwustu stronach nie jest najlepszym rozwiązaniem. Wiele wątków, i to dosyć istotnych, jest tak pobieżnie przedstawionych, niektóre ledwie wspomniane, że czytelnik prawie nie jest w stanie zarejestrować tego, że miały miejsce. Gdyby autor trochę rozbudował książkę, to myślę, że mogłaby z tego wyjść całkiem zgrabna powieść. A tak ta książka przypomina mi trochę odcinek serialu CSI, każde morderstwo rozwiążemy w 45 minut. Zdecydowanie za szybko, szczególnie, że czytelnik, kiedy sięga po kryminał oczekuje kilku godzin pełnych napicia i dreszczyku emocji, a tutaj nie ma nawet kiedy tego napięcia i dreszczyku poczuć.

Główni bohaterowie dają się lubić, ale ich charakterystyka jest praktycznie żadna. Coś tam niby jest wspomniane o ich życiu prywatnym, ale są to takie drobnostki, że po prostu nie ma możliwości zżyć się z nimi.
No i zabił mnie pan nadkomisarz, który uciekając po wybuchu odwrócił się i tak po prostu sobie założył, że ten, kto biegł za nim nie żyje. Bo po co sprawdzać.

Podsumowując, czyta się błyskawicznie, w ogóle wszystko w tej książce dzieje się błyskawicznie. Dosyć fajna lektura, o ile szukacie czegoś niezbyt wymagającego. Jeśli ktoś spodziewa się przyprawiającego o dreszcze kryminału, może się rozczarować.

http://www.replika.eu/

10 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że trafiłam dziś do ciebie, bo od paru dni zastanawiałam się, czy zaznajomić się z ''Sanktuarium śmierci'', gdyż fabularnie wzbudził moją ciekawość. Niemniej jednak widzę, że ogólnie szału nie ma. Zatem chyba spasuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Makabra to jest to co lubię w dobrym kryminale, ale chyba w tej książce tego nie znajdę, wnioskując po Twojej recenzji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, ze książka nie spodobała się Tobie, tak jak mnie :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam już jedną niepochlebną opinię na temat tej pozycji. W dyskusję włączył się autor, który mówiąc łagodnie nie był zadowolony z niskiej oceny swojego utworu. Nie popisał się niestety ani taktem ani elokwencją. Mówiąc krótko napadł na autorkę recenzji. Ta sytuacja pozostawiła tylko niesmak.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, kompletny niewypał, dzięki za ostrzeżenie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z Tobą w 100%. Zwróciłaś uwagę na te same mankamenty co ja.
    Słaba książka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba nie warta mojej uwagi. A pan nadkomisarz to na prawdę ciekawy przypadek ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam poprzednie wydanie, ale mnie nie zachwyciło. Na pewno jednak spróbuję jeszcze sięgnąć po inne książki autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie chcę się rozczarować :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba spasuję, nie czuję się wystarczająco zachęcona ;)

    OdpowiedzUsuń