Seria/Cykl: Salamandra
Tytuł oryginału: The hand that first held mine
Wydawnictwo: Rebis
Oprawa:
twarda
Rok
wydania: 2013
Ilość
stron: 408
Ocena: 5.5/6
Coś mnie w
tej książce intrygowało odkąd tylko zobaczyłam ją w zapowiedziach. Po części
pewnie opis z okładki, bo lubię takie tajemnicze i zawiłe historie, które
gdzieś po drodze łączą się ze sobą. Po części pewnie też sama okładka, która
zdecydowanie przyciąga wzrok (przynajmniej w moim przypadku). Ale to nie tylko
to, to jedna z tych książek, do których przyciąga nas jakaś magiczna siła i po
prostu wiemy, że przed nami wspaniała lektura. Myślę, że każdy książkoholik wie,
co mam na myśli. I jak się okazało, moja intuicja mnie nie zawiodła.
W „Ona
pierwsza” przeplatają się ze sobą dwie historie.
Pierwsza
rozgrywa się w Londynie lat 50. Młodziutka Lexie ucieka z domu rodzinnego do
wielkiego miasta, żeby dokonać wielkich rzeczy. Gnają ją tam zarówno ambicje,
jak i porywy serca. Wydaje się, że życie okaże się bajką, dziewczyna jest
szczęśliwa z ukochanym mężczyzną, oraz zaczyna odnosić pierwsze sukcesy
zawodowe. Jednak los bywa okrutny, i w tej historii niestety nie będzie „żyli
długo i szczęśliwie”.
Druga
opowieść, to Londyn współcześnie. Elina po wyjątkowo ciężkim porodzie próbuje
dojść do siebie. Nie jest to łatwe, ale stara się jak może. Wspiera ją w tym
jej partner, który troszczy się o nią najlepiej jak potrafi. Wkrótce jednak
okaże się, że to o niego powinniśmy się martwić, ponieważ zaczynają powracać do
niego dziwne obrazy z dzieciństwa, które nijak mają się do tego, co o
dzieciństwie mówili mu rodzice.
Od
początku wiemy, że losy bohaterów obu tych opowieści są w jakiś przedziwny
sposób splecione, a to tylko sprawia, że czytamy w jeszcze większym napięciu,
bo chciałoby się wiedzieć już, teraz! Tymczasem na rozwiązanie tej zagadki
przyjdzie nam trochę poczekać.
Muszę
przyznać, że miałam co do tej książki spore oczekiwania, dlatego przed
rozpoczęciem lektury trochę obawiałam się rozczarowania. Szybko okazało się, że
niepotrzebnie. Już po kilku stronach wiedziałam, że jest to lektura, która na
długo zostanie w mojej pamięci.
Sama nie
wiem, który wątek podobał mi się bardziej, każdy z nich ma swój urok.
W historii
Lexie intryguje sama jej postać, aura tajemniczości, która ją otacza. Bo od
początku wiemy, ze stanie się coś złego, a oczekiwanie na to sprawia, że czytamy
w nieustającym napięciu i z rosnącym zainteresowaniem.
Opowieść o
Elinie i jej partnerze też niesamowicie wciąga. Na początku wydaje się, że
trauma po porodzie będzie tutaj głównym wątkiem, tymczasem okazuje się, że
narodziny dziecka są tylko bodźcem, do obudzenia upchniętych gdzieś w
zakamarkach pamięci wspomnień.
Nieustannie
też wyczekujemy tego momentu, w którym dowiemy się jaki jest ten wspólny
mianownik, co łączy te dwie historie. I mimo, że odpowiedź poznajemy sporo
przed zakończeniem książki, to wcale nie oznacza, że zainteresowanie słabnie.
Wręcz przeciwnie, w momencie, w którym poznałam prawdę, nie mogłam się już
oderwać od lektury dopóki nie dotarłam do ostatniej strony.
„Ona
pierwsza” to naprawdę niesamowita historia, pewnie w dużej mierze dzięki językowi, jakim
operuje autorka. Jej styl i wyjątkowo plastyczne opisy pobudzają wyobraźnię do
tego stopnia, że wręcz przenosimy się do Londynu, zarówno współczesnego, jak i
tego z lat 50. Więc, jak widzicie, poza wielkimi emocjami, pani O'Farrell funduje
nam też podróż w czasie. A sposób, w
jaki to robi jest tak sugestywny, że czytelnik może poczuć się jakby patrzył na
świat oczami Lexie i Eliny na zmianę. Zadziwiające, że powieść, która toczy się
dość leniwie, bez wielkich fajerwerków i zwrotów akcji, potrafiła mnie tak
wciągnąć.
Powieść
warta polecenia pod każdym względem, czy to fabuły czy wspaniałej narracji, z
której strony by nie spojrzeć, to jest to po prostu świetna książka!
Zaczynam żałować, że dopiero teraz poznałam twórczość O'Farrell, jeśli
inne jej książki są tak dobre jak ta, to koniecznie muszę się z nimi zapoznać.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa
Mnie również wyjątkowo ta książka zaciekawiła. Ma w sobie to ,,coś'', to przyciąga i aż chce się zajrzeć do środka i czytać. Muszę więc koniecznie ją poznać.
OdpowiedzUsuńNo i teraz żałuję, że nie wybrałam tego tytułu... Książka w zapowiedziach niespecjalnie mnie interesowała, ale może dlatego że otumaniła mnie Hanna Cygler.
OdpowiedzUsuńO kurcze, brzmi świetnie no i to połączenie dwóch historii oddzielonych dziesiątkami lat. Jestem na tak, chętnie przeczytam tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zapowiada, lubię taki klimat, połączenie losów!
OdpowiedzUsuńhistoria, a w zasadzie historie zapowiadają się bardzo obiecująco. ostatnio Rebis ma swojej ofercie coraz ciekawsze tytuły.
OdpowiedzUsuńZaintrygowała mnie. Lubię taką formę powieści - gdy dwie historie, z pozoru się niełączące nagle tworzą wspólną rzeczywistość.
OdpowiedzUsuńMyślę, że kiedyś przeczytam.
Widzę, że i Tobie książka przypadła do gustu. Ja także spędziłam z nią przyjemnie czas:)
OdpowiedzUsuń