Cykl/Seria:
Reportaż
Wydawnictwo:
Czarne
Oprawa:
twarda
Rok
wydania: 2014
Ilość
stron: 160
Ocena:
4.5/6
Zawsze
kiedy sięgam po tego typu książki dociera do mnie, jak mało wiem o tym świecie.
Nie inaczej było tym razem.
Timor
Wschodni, państwo na wyspie Timor, leżącej na północ od Australii. Jedno z
najbiedniejszych państw na świecie. Lata okupacji sprawiły, że w Timorze ciężko
się żyje do dziś, mimo, iż od kilkunastu lat jest niepodległy. Rząd ciągle
skłania się ku byłym okupantom, ONZ i organizacje humanitarne nie bardzo sobie
radzą z niesieniem pomocy. I w to właśnie miejsce trafia Mateusz Janiszewski, człowiek
orkiestra. Zajmuje się chirurgią urazową, pisaniem, tłumaczeniem, bieganiem,
nurkowaniem, podróżami i tak dalej. Na Timor trafił jako wolontariusz i dzięki
temu powstała ta książka.
Autorowi
świetnie udało się przedstawić życie na wyspie. I nie chodzi tu tylko o całe
zło i niesprawiedliwość, które spotykają mieszkańców. Chodzi o ludzi, patrzymy
na nich oczami autora i czasem aż ciężko uwierzyć w to, co widzimy. Czasem
serce się kraje, czasem podnosi ciśnienie. To takie miejsce, gdzie człowieka
spotyka niewiele radości. Gdzieś po drodze rodzi się też ogromny podziw dla
autora i innych wolontariuszy którzy mają odwagę zostawić swój cywilizowany,
naszpikowany technologią i nowinkami medycznymi świat i wyruszyć nieść pomoc
tam, gdzie nadal choroby leczy się modłami, zamiast pójść do lekarza.
Nie jest
to łatwa książka, ale bez wątpienia warto po nią sięgnąć. Dla poszerzenia
horyzontów lub choćby dla chwili refleksji. A wierzcie mi, że do refleksji
autor skłania niemal na każdej stronie. Ukazuje nam kraj, gdzie do wywołania
zamieszek wystarczy sekunda, jeśli będzie trzeba. Uświadamia nam, co to
przemysł humanitarny (nie mylić z pomocą humanitarną). Ale pokazuje też
niesamowitych ludzi, takich jak Dan Murphy, którzy są zainteresowani tylko i
wyłącznie niesieniem pomocy i są w stanie naprawdę się poświęcać, żeby
zrealizować cel.
To jedna z
tych książek, które po prostu trzeba przeczytać. Mała, niepozorna, z sielskim
obrazkiem na okładce. A tak wiele ze sobą niesie!
Następna książka trafiająca w moje gusta ;)
OdpowiedzUsuńAż mi wstyd, bo dotychczas nie czytałam jeszcze żadnego reportażu, lecz chciałbym to zmienić, dlatego nie omieszkam rozejrzeć się za powyższą publikacją.
OdpowiedzUsuńA ja chyba podziękuję, to nie moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuń