Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2008
Ilość stron: 232
Ocena: 4,5/6
Jest to debiut Olgi Rudnickiej.
Beata od lat nie utrzymuje kontaktu z rodziną. Rodzice mimo jej starań zawsze traktowali ją jakby w ogóle jej nie chcieli, za tu uwielbiali jej siostrę, która do świętych nie należała. Beata zdana tylko na siebie zdobyła wykształcenie, teraz ma świetną pracę a rodzinne ciepło znajduje w domu swojej przyjaciółki Ulki. Przypadkowo przeczytany w gazecie artykuł powoduje, że Beata odkrywa, że z rodzicami nie łączą jej nawet więzy krwi. Prywatny detektyw, którego wynajmuje odnalazł pewne znaczące tropy, ale nawet on w pewnym momencie utkwił w martwym punkcie.
Niespodziewanie Beata dostaje zaproszenie na ślub siostry. Jedzie tam w nadziei, że dowie się skąd się wzięła, ale nawet nie przypuszcza co odkryje. Towarzyszy jej brat Ulki, z którym przyjaciółka od lat chcę ją wyswatać. Tymczasem jej rodzina ma co do niej własne plany, jednak ku ich zaskoczeniu Beata nie jest już tą dziewczyną, która zrobiłaby wszystko, byle sprostać ich oczekiwaniom.
Zachwycona „Zaciszem 13” nie miałam wątpliwości, że ta książka też mi się spodoba. I owszem, podobała się. Nawet bardzo. Ale czegoś mi tu brakowało, a może po prostu spodziewałam się czegoś innego.
Skoro i tak już narzekam to zacznę od minusów.
Najbardziej drażnił mnie Jacek – brat Ulki. Nawet nie ogólnie jego postać, ale to jak się zachowywał przy Ulce, a właściwie o czym myślał. A myślał o tym, że najchętniej pozabijałby każdego, kto krzywo na Beatę spojrzał. Co prawda miło, że tak się przejmował tym, że ktoś krzywdzi dziewczynę, która mu się podoba, ale jak dla mnie za często były wzmianki o tym jak to Jacek znowu gdyby mógł udusiłby tego, kto akurat zachował się nieodpowiednio w stosunku do Beaty.
I o ile sama intryga była nieprzewidywalna, o tyle fakt, że Beata i Jacek w końcu się w sobie zakochają był przewidywalny aż za bardzo.
Tu i tam, można dostrzec mniejsze lub większe błędy, czy to językowe czy stylistyczne, ale to w końcu debiut.
I żeby nie było, że tylko narzekam. Książka jest dobra, tylko to ja zaczęłam czytać nie po kolei. Bo najpierw przeczytałam coś co wyszło jej doskonale („Zacisze”) a potem to, co wyszło „tylko” bardzo dobrze ;] Gdybym czytała kolejnością wydania widziałabym jak autorka z książki na książkę się rozwija i pisze coraz lepiej. A tak mam dziwne wrażenie, że coś mi nie pasuje.
Niemniej jestem pewna, że gdyby to „Martwe Jezioro” było pierwszą książką tej autorki, którą przeczytałam i tak z chęcią sięgnęłabym po inne.
Autorka nie nudzi nas niepotrzebnymi opisami i pomija mało znaczące wydarzenia, np. przebieg wieczoru panieńskiego i kawalerskiego. Dzięki temu, że nie musimy się skupiać na zapychaczach nic nie wnoszących do tematu ciągle jesteśmy skoncentrowani na głównym wątku.
I tu trzeba wspomnieć o rodzicach Beaty.
Mimo, iż dane było mi obserwować jak rodzice potrafią dziecku zniszczyć życie ciągle nie potrafię zrozumieć jak można aż tak zimno traktować człowieka, którego się wychowało. Przez całe życie nie okazać mu ani odrobiny uczucia. A niestety nie każdy będzie tak silny jak Beata, która wzięła życie w swoje ręce i wszystko osiągnęła sama.
Bardzo fajne w książkach Rudnickiej jest to, że na początku mamy kompletny bałagan i zupełnie nie wiadomo co się dzieje i dlaczego. I mimo, że co jakiś czas poznajemy kilka szczegółów zakończenie i tak jest wielkim zaskoczeniem. W tym wypadku wręcz mnie zatkało. Bo niby wiem, że to tylko książka, ale mimo wszystko nie mieści się w głowie do czego byli zdolni rodzice Beaty. I to nie z jakichś wyższych pobudek, tylko ze strachu, że będzie skandal. Nie dość, że pozbawili jej być może kochającej rodziny, to jeszcze na każdym kroku dawali jej odczuć, że nikt jej tam nie chce.
Zauważyłam kilka podobieństw w książkach Rudnickiej. W obu historiach mamy dwie przyjaciółki, jedną roztrzepaną, drugą opanowaną. Jedna z nich ma tajemniczą przeszłość i nie chce o niej rozmawiać. No i bohater w gruncie rzeczy śmieszny. W tym wypadku jest to stażystka Kinga, która jest tak nierozgarnięta, że skserowanie dokumentów jest dla niej zbyt skomplikowane a o jej wyczynach krążą legendy. Naprawdę można uśmiać się czytając o poczynaniach pani Kingi.
O, i tego mi chyba też brakowało. Co prawda były momenty zabawne, ale zdecydowanie mniej niż oczekiwałam. A może po prostu temat taki, że nie ma miejsca na śmiech.
już od dawna mam ochotę przeczytać jakąś książkę pani Olgi, więc może zacznę od tej? :)
OdpowiedzUsuńIsabelle - no polecam! Ja żałuję, że nie zaczęłam czytać po kolei. 'Martwe jezioro' naprawdę jest fajne, a jego kontynuacja 'Czy ten rudy kot to pies?' po prostu super :)
OdpowiedzUsuńja nie miałam okazji zapoznać się z panią Rudnicką, może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńKto wie - może sięgnę?
OdpowiedzUsuńA co do książek pani Sparks to jestem ciekawa Twojej opinii. Osobiście na "Jak poślubić wampira milionera" miałam wielką ochotę, która bardzo szybko zmalała. "Ja cię kocham, a ty śpisz, wampirze" przeczytałam właśnie ze względu na dobre opinie i w sumie jestem średnio zadowolona. Książka niby nie najgorsza ale czuję niedosyt...
nie znam tej autorki, ale jak będę miała okazję to na pewno po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńLena - Rudnicką mogę polecić każdemu, bo ją bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńA Sparks... hmmm, mi się przez ten wysyp książek o wampirach trochę odwidziało. Bo ja tak ogólnie to lubię wampiry, tylko te książki to co jedna to durniejsza i czasem mi się już nawet nie chce sprawdzać czy coś jest dobre czy nie.
Tajemnica i Sylvia - ja jej książki zawsze wychwalam pod niebiosa, więc naprawdę polecam :)
OdpowiedzUsuńGdyby nie Twój opis, to okładka nie wiedzieć czemu totalnie by mnie zniechęciła;P Jestem wybredna;D Jest XXI wiek, mamy masę możliwości, a niektore okladki wolaja o pomste do nieba. :P
OdpowiedzUsuńNie jest najgorsza, bo widziałam już takie perełki, że głowa boli, ale jakoś mnie nie zachęca;P Więc chwała Ci za recenzję!
Scathach - Fakt, okładka taka trochę teges, ale ja po przeczytaniu 'Zacisza' [o którym na samym początku bloga;] stwierdziłam, że muszę przeczytać wszystko Rudnickiej ;D Dlatego ani nie patrzyłam na okładki potem już ;]
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam przyjemności czytać książek Pani Rudnickiej, ale będę ją miała na uwadze.. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ta okładka jest przpiękna w porównaniu z taką co niedawno dostałam. MATKO! to jest koszmar, chyba sobie sama w coś ją obwinę, bo cała przyjemność lektury zostanie poroniona,
OdpowiedzUsuńtu jest wyjątkowo korzystnie,ale uwierz w rzecyzixtosc jest gorzej! kolory są powalające, niektóre ksiazki sprzed 200 lat mają bardziej nasycone barwy:D ona wyglada jakby ja ktos wystawil na miesiac na razace slonce.
OdpowiedzUsuńhttp://gra.empik.com/ko-s-miczna-futryna-rekosz-dariusz,prod1050069,ksiazka-p
wiesz, ksiazki jeszacze nie czytalam, na pewno bedzie fajna, ale okladka.... ;|
masakra;d coś w niej nie gra;D:P
OdpowiedzUsuńooo tak! Laura definitywnie poprawi wygląd tej okładki;D
OdpowiedzUsuńMam niemal identyczne odczucia co Ty. Książka jest fajna, ale czegoś w niej brakuje. Mam nadzieję, że kolejne powieści są jeszcze lepsze, bo u mnie na półce już czeka "Czy ten rudy kot to pies" :)
OdpowiedzUsuńDosiak - Tak, kolejne są dużo lepsze. "Czy ten rudy..." jest super a obie części "Zacisza" są po prostu genialne ;D I "Lilith", chociaż inna od poprzednich, to też super :)
OdpowiedzUsuńJa też właśnie długo nie wiedziałam co o niej napisać. W sumie napisałam byle co :P ani to składne;P
OdpowiedzUsuńRaczej mnie do tej książki nie ciągnie, ale jakby tak wpadła mi w łapki to czemu nie ? ;>
OdpowiedzUsuńPóki co - waham się, rzadko czytam tego typu literaturę...
OdpowiedzUsuńDzięki za zgłoszenie się do konkursu i wstawienie bannerka. Mogłabym dodać Cię do linek? Tylko daj znać, czy chcesz, abym informowała o NN
OdpowiedzUsuńnigdy nie słyszałam o Rudnickiej, ale myślę, że warto ją bliżej poznać :)
OdpowiedzUsuńVaria - ja kiedyś przez przypadek trafiłam na inną jej książkę i po przeczytaniu jednej wiedziałam, że chcę przeczytać wszystkie [a napisała niestety dopiero pięć:)]
OdpowiedzUsuńZależy co kto lubi, ale jeśli czarny [czasami] humor, kryminał i wątek romantyczny to Twoje klimaty to zdecydowanie polecam :)
wątki romantyczne może nie do końca, ale cała reszta jest zdecydowanie w moim guście :)
OdpowiedzUsuńi dziękuje za wklejkę! :)
Varia - To powiem Ci, ze watki romantyczne w moim guscie tez nie sa a mimo to uwielbiam jej ksiazki :)
OdpowiedzUsuńNa samym poczatku bloga mam recenzje Zacisza, gdzie wspomnialam chyba, ze nie spodziewalam sie ze rozkopywanie grobu na cmentarzu wywola u mnie atak smiechu ;]
Nie ma za co :)
Jeśli tylko lubisz wyzwania;)))
OdpowiedzUsuńrozglądaj się, rozglądaj;)
OdpowiedzUsuńMoże się skusze :)
OdpowiedzUsuńWpadnij do mnie