Tytuł oryginału: The Lost Symbol
Wydawnictwo: Albatros/Sonia Draga
Oprawa: twarda
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 624
Ocena: 4/6
Dana Browna chyba nikomu przedstawiać nie trzeba, jeśli ktoś go nie czytał to pewnie przynajmniej o nim słyszał. Po „Zaginiony symbol” sięgnęłam z czystej ciekawości co za mroczną tajemnicę będzie musiał Langdon odkryć tym razem. I chyba dobrze, że tak lekko do tego podeszłam, bo ani się nie rozczarowałam ani nie zachwyciłam.
Langdon zostaje poproszony przez swojego najlepszego przyjaciela Petera Solomona o wygłoszenie odczytu w Waszyngtonie. Na miejscu okazuje się, że żadnego odczytu nie ma, Peter został porwany a porywacz grozi, że jeśli Langdon nie rozwiąże dla niego zagadki tajemniczej masońskiej piramidy Peter zginie. Cóż więc mu pozostaje, wraz z siostrą porwanego i jednym z jego przyjaciół masonów biegają sobie po Waszyngtonie w poszukiwaniu kolejnych wskazówek i uciekając przed CIA, dla którego jest to nie wiedzieć czemu sprawa bezpieczeństwa narodowego.
Generalnie od pierwszych stron miałam ochotę zanucić sobie pod nosem „ale to już było…”, bo książka do złudzenia przypomina „Anioły i demony”. Ten sam schemat: Langdona nagle odrywają od codziennego życia, jest źle – kolejny oszołom próbuje coś osiągnąć przemocą i szantażem, przychodzi Langdon, wie wszystko na każdy temat; na początku nie ma pojęcia jak rozwiązać zagadkę, ale po chwili nagle na niego spływa olśnienie, rozwiązuje zagadkę i po raz kolejny ratuje świat, kilka razy prawie przy tym ginąc, ale jak zwykle – niczym McGyver – wychodzi z opresji w jednym kawałku. Jest też super naukowe odkrycie, na które ludzkość nie jest jeszcze gotowa i trzeba je trzymać w tajemnicy oraz oczywiście tajne stowarzyszenie – tym razem masoni – które bardzo chce zatrzymać swoje tajemnice dla siebie.
Nie chcę za bardzo narzekać, bo jednak dobrze mi się czytało, ale nie było już tych emocji, bo wiedziałam, czego się mniej więcej spodziewać. Oczywiście akcja toczy się w ekspresowym tempie, nagłe zwroty akcji niby zaskakują, całość intryguje i trzyma w napięciu, ogólnie czyta się dość dobrze i szybko. Właściwie nie mam się do czego przyczepić. No może tylko do tego, że na końcu - kiedy już wszystkie tajemnice zostały odkryte a czarny charakter złapany – autor jak na mój gust trochę za bardzo przeciągnął zakończenie, w pewnym momencie już mi się nawet nie chciało jakoś bardziej skupiać na tym co czytam.
Jest to dobra książka dla fanów Browna i teorii spiskowych ;), ale też dla każdego, kto chce oderwać się trochę od rzeczywistości i zobaczyć Waszyngton od innej, bardziej tajemniczej strony – pełen mistycznych symboli, które zobaczyć i zrozumieć mogą jedynie nieliczni. Należy jednak pamiętać, że nie wszystko, o czym pisze Brown to prawda i podejść do tego z przymrużeniem oka.
Powiem Ci szczerze, że lubię czytać powieści Browna, chociaż przy "Aniołach i Demonach" myślałam, że mnie coś strzeli. Poza tym nieco denerwuje mnie już ta schematyczność pojawiająca się Langdonowskich częściach i Brown faktycznie mógłby postarać się o coś lepszego. Na chwilę obecną moją faworytką jest i tak "Cyfrowa twierdza"
OdpowiedzUsuńkupiłam w kwietniu i jakoś nie mogę się za tę książkę zabrać...
OdpowiedzUsuńU mnie tak samo, leży już i leży, a zabrać się za nią nie mogę.
OdpowiedzUsuńBrown popadł w jakaś dziwną rutynę.
OdpowiedzUsuńW każdej jego kolejnej książce widać widma pozostałych.
Szkoda.
'kod' mi się podobał, bo było to coś nowego i przeczytałam go w jeden dzień.
OdpowiedzUsuń'anioły' już nie bardzo mi się podobały, ale jakoś je pomęczyłam.
natomiast 'zaginiony' leży mi w domu już jakiś czas i pewno tak będzie leżał aż kiedyś jakimś cudem zabraknie mi rzeczy do czytania. nie mam nic przeciwko Brown'owi, ale za dużo u niego - jak sama zauważyłaś - McGyver'a, J.Bonda i innych nierealnych i zbyt doskonałych postaci.
To widzę, że wszystkich u niego drażni to samo co mnie :)
OdpowiedzUsuńFajna jest, choć w porównaniu z poprzednimi dość poważna;D Bardziej zmierza ku "Dziecku Noego" niż wszystkim miłosnym;D
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale czuję że mi się spodoba :D
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku :)
Czytałam. Lubię styl Browna. Muszę jeszcze kiedyś zabrać się za "Cyfrową twierdzę".
OdpowiedzUsuńjak już się odwiedzimy to musimy zrobić wielką książkową wymianę;D
OdpowiedzUsuńTaka sytuacja była u Pilcha, wczoraj pisałam recenzję, haha! Cudownie, nie mogę się doczekać;D Nim to wszystko przeczytamy, zamęczymy się totalnie;D
OdpowiedzUsuńps: nigdy sie nie nauczę w dobrym miejscu na komentarze odpisywać;P
POd względem ksiązkowym to będą chyba jedne z moich najbardziej pracowitych ferii:P
OdpowiedzUsuńAktualnie tkwię między Rejem a Kochanowskim. I cierpię męki okrutne, bo wczoraj 3 ksiązki dotarły;P
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, ze to sie cyzta naprawdę fajnie, ale teraz mam tego takie ilosci, i taki wstret po wolnym, ze umieram. A juto mam egzamin,w iec jak widzisz, pilnie się uczę ;-)
OdpowiedzUsuńMam wstydliwe pytanie:P Próbuje tego dokonać, ale chyba w przeszłości byłam blond, bo nie umiem;P
OdpowiedzUsuńJak do cholery zrobic, zeby szlo pisac obok dodanych obrakzow. No ja juz milion sposobow probowalam i nic. Teraz, korząc się i przepraszając za głupotę proszę o pomoc;PP
Yours sincerely
:PP
Ja zrobilam to w dokładnie odwrotnej kolejności:D
OdpowiedzUsuń