Tytuł oryginału: Dead Witch Walking
Cykl: Zapadlisko
Tom cyklu: 1
Wydawnictwo: MAG
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 576
Ocena: 4/6
Książkę tę chciałam przeczytać, ponieważ jest o czarownicy, a ja czytam wszystko, co ma związek z magią, więc za bardzo nawet nie zagłębiałam się w opis na okładce i stronie wydawnictwa. Zauważyłam to dopiero później. Otóż z opisu wydawnictwa dowiadujemy się, że w czasie eksperymentów genetycznych powstał wirus, który stworzył nowe rasy. Tymczasem w książce wygląda to zupełnie inaczej. Wirus co prawda był, ale rasy takie jak wampiry, łaki i inne magiczne stworzenia też istniały, tylko w ukryciu. W efekcie działania wirusa liczba ludzi na planecie znacznie się zmniejszyła, co pozwoliło nie-ludziom się ujawnić. I tak żyją sobie obok siebie, ale jednak nie razem. Bo Inderlanderzy wybrali dla siebie przedmieścia, które zwane są Zapadliskiem. Tam właśnie mieszka nasza główna bohaterka – Rachel Morgan. Rachel jest czarownicą i pracuje w ISB (Inderlandzkiej Służbie Bezpieczeństwa). Jednak czuje się tam niedoceniona i postanawia odejść. Razem z nią odchodzi wampirzyca Ivy i pixy Jenks (małe stworzenie o wielu przydatnych umiejętnościach). I wtedy zaczynają się schody, bo ich były szef nie jest zbyt zadowolony z faktu, że jego najlepsza agentka – Ivy - odeszła z Rachel. Zaczyna więc polowanie na czarownice. Jedną czarownicę właściwie. Po mieście krąży wielu zabójców polujących na Rachel, zaś ona musi znaleźć sposób, aby spłacić swój dług wobec ISB.
Małym minusem jest to, że zaczyna się czytać i ma się wrażenie, że ktoś nas wrzucił w inną rzeczywistość o której nie mamy pojęcia. Nazwy, pojęcia, rasy, zależności między nimi. Zostajemy tym wszystkim zasypani i czasem musimy sobie trochę poczekać zanim zostanie nam to wyjaśnione. W efekcie dopiero po kilku rozdziałach zaczynamy to wszystko ogarniać, więc na początku czytelnik może być trochę zagubiony.
Jeśli chodzi o główną bohaterkę - spodobało mi się to, że jest silną kobietą, która potrafi sobie sama poradzić w życiu. Nie maże się i nie użala nad sobą, tylko bierze sprawy w swoje ręce. Jest tak uparta i zdeterminowana, że nawet dwa razy złapana, pójdzie w to samo miejsce po raz trzeci przekonana, że tym razem się uda. Ojciec nauczył ją, że ufać można tylko sobie i tak też Rachel robi. Zawsze pracuje sama i polega tylko na sobie. Tak było do tej pory i na początku ciężko jest jej zrozumieć, że ktoś się o nią martwi i chce jej pomóc. Stopniowo to się zmienia. I to kolejna rzecz, która mi się spodobała. Książka nie skupia się na miłości i wzdychaniu do jakiegoś zabójczo przystojnego faceta, tylko na przyjaźni. Na tym jak ważne jest, żeby mieć kogoś, na kogo zawsze można liczyć. I jak trudno jest kogoś takiego znaleźć. Ciągle wydawało mi się, że każda osoba, która pomaga Rachel ma jakiś ukryty cel albo nie mówi jej wszystkiego. To tylko moje odczucie, ale naprawdę - kto by się przy niej nie kręcił od razu sprawiał wrażenie, że za chwilę okaże się być tym złym.
Jedynym bohaterem, którego naprawdę polubiłam i co do którego miałam pewność, że nie zdradzi Rachel, jest Jenks. Pomimo niewielkich rozmiarów czasami radzi sobie lepiej niż cała reszta. Poza tym ma cięty język i roznosi magiczny pyłek, który działa zależnie od jego intencji. A ja zdecydowanie nie chciałabym go zdenerwować, bo naprawdę potrafi dać popalić ;)
Inne postaci nie wzbudzają szczególnych emocji. O Rachel tak naprawdę za wiele nie wiemy, o Ivy jeszcze mniej. Każdy, kto się pojawi, wydaje się skrywać jakąś tajemnicę, ale nam nie jest dane poznać żadnej z nich. Pewnie coś się wyjaśni w kolejnych tomach, ale miło byłoby, gdyby i w tym coś zostało doprowadzone do końca. Bo nawet główny wątek z Trenem nie został zakończony.
Denerwowały mnie też relacje Rachel i Ivy. Wiadomo, życie z wampirem pod jednym dachem łatwe nie jest, ale bez przesady. Do samego końca książki Ivy musi nad sobą panować, żeby nie rzucić się na Rachel, ta znowu wiecznie się boi tej pierwszej. Można było to zrozumieć na początku, kiedy zamieszkały razem, ale spokojnie można było temu dać spokój po jakimś czasie. Ot, było dziwnie, ale przywykły do siebie i już jest ok. A wałkowanie tego co chwilę było dosyć męczące.
Za mało też było czarowania, a to przecież książka o czarownicy. A szkoda, bo naprawdę dobrze czytało się o tworzeniu zaklęć i amuletów. Bo na tym się tutaj czary opierają. Nie ma różdżek, wypowiadania zaklęć, ani niczego w tym stylu. Nie jest to zarzut, bo jest wyjaśnione, że Rachel jest czarownicą ziemi, a one właśnie w ten sposób czarują. Bardzo ciekawy pomysł i chętnie bym o tym poczytała. Sęk właśnie w tym, że było tylko parę momentów, kiedy można było to zobaczyć.
Trochę za często, jak na mój gust, pojawiały się niektóre sformułowania. Np. trzepoczące skrzydełka Jenksa. Jeśli ktoś przeczyta, będzie wiedział o co mi chodzi. Po prostu to samo sformułowanie czytanie po raz piętnasty zaczyna denerwować.
Podsumowując. Wątek kryminalny jest dosyć ciekawy, akcja toczy się szybko, ale czasami wszystko jest zbyt skomplikowane. Autorka miała dużo ciekawych pomysłów (chyba nawet zbyt dużo i wszystkie upchnęła w tym tomie, żadnego wątku nie doprowadzając do końca), tylko czasem nie do końca wychodziło jej przekazanie ich. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach będzie lepiej. Czytało się miło i szybko, momentami naprawdę mnie wciągało. Jednak zabrakło mi tego, co powoduje, że nie można się od książki oderwać i zapomina się o całym świecie, a po skończeniu ma się wrażenie, że ciekawość zeżre mnie zanim wyjdzie następny tom. Mimo wszystko zachęcam do przeczytania, o ile ktoś nie jest tak czepialski jak ja ;) Mi pozostaje mieć nadzieję, że kolejne części wyjaśnią wszystkie niedopowiedzenia i będą bardziej dopracowane.
Gratuluję wygranej książki! :) Tak, zauważyłam na jednym z blogów, że Ci się poszczęściło kochana :) Co do powieści zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńJa też czytam wszystko, co związane z magią, z wampirami, czarownicami i zombie w szczególności :D
Pozdrawiam :**
Książka czeka na półce (i pozostałe części też) - już nie mogę doczekać się lektury:)
OdpowiedzUsuńJa przeczytałam dwie części a trzeciej nie ma jeszcze w mojej bibliotece niestety.
OdpowiedzUsuńWitam, dziękuję za odwiedziny i komentarz, dzięki temu trafiłam na Twoją stronkę:) Widzę że blog dopiero raczkuje, życze powidzenia i pasji. Zaraz Cię podlinkuję i będę odwiedzać:) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńOpis książki wygląda ciekawie, więc może kiedyś przeczytam, ale na pewno nie w najbliższym czasie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dzięki za odwiedziny, będę do ciebie wpadać :)
OdpowiedzUsuńksiążka czeka na swoją kolej ciągle ;) już chyba pół roku :D
OdpowiedzUsuńMooly - dziękuję :)
OdpowiedzUsuńSusie - polecam
Sylvia - dzięki :)
Isabelle - ja się też nie umiałam zabrać do tego, ale warto w sumie. pierwsza część jest raczej taka, że trzeba przez nią przebrnąć po to żeby przeczytać kolejną, dużo lepszą:)
Miałam lekkie obawy w stosunku do serii Gone, a po przeczytaniu pierwszego tomu jestem gotowa zapoznać się z kolejnymi. Wielkiego szału co prawda nie było ale ogólnie rzecz biorąc mwarto jest przeczytać tego typu ksiązki.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o recenzowaną przez Ciebie lekturę, to być może pewnego dnia się na nią skuszę. Od tak - z czystej ciekawości.
nigdy nie słyszałam o tej książce, ale zaciekawiła mnie.. spróbuję ją znaleźć i przeczytać. ;)
OdpowiedzUsuńJa z "Czerech pór roku" czytałam kiedyś "Skazanych..."- jest tak samo dobre jak ekranizacja <3
OdpowiedzUsuńAż tak mnie nie zainteresowała, chociaż może ją przeczytam...
OdpowiedzUsuńTymczasem dodam sobie Ciebie do linków ;)
Jesteś z Wrocławia?
Aha, właśnie tak myślałam, skoro napisałaś, że Cię tam nie było ;P Może się załapiesz na kolejny koncert, albo na koncert w innym mieście?
OdpowiedzUsuń