Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 496
Ocena: 5/6
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 496
Ocena: 5/6
Kiedy
zobaczyłam, że w styczniu wychodzi kolejna książka o przygodach pięciu
zwariowanych Natalii miałam ochotę skakać ze szczęścia. Przypuszczam, że każdy,
kto czytał książki Olgi Rudnickiej, w tym „Natalii 5”, miał ochotę na podobną
reakcję. I w końcu się doczekałam, w moje ręce trafił „Drugi przekręt Natalii”.
Cóż, już sam tytuł mówi nam, że co jak co, ale nudzić to my się nie będziemy.
W co tym
razem wplątały się siostry Sucharskie? W wielkie kłopoty oczywiście.
Pan Janusz
Zawada, wspólnik ich ojca zaginął. W jego mieszkaniu znaleziono zwłoki bez
głowy, nad rzeką policja trafia na spalony samochód ze zwłokami w środku i wszystko
wskazuje na to, że to właśnie pan Janusz. Nie wiadomo o co chodzi, a jak nie
wiadomo o co chodzi to chodzi o? No, tym razem nie o pieniądze. A przynajmniej
nie tylko. A kiedy okazuje się, że w przeszłości pan Janusz miał powiązania z
gangiem złodziei dzieł sztuki, dziewczyny mają już pewność, że to będzie
kolejna trudna zagadka do rozwiązania. Bo przecież nie będą słuchać bredzenia
policji o tym, że mają się trzymać od sprawy z daleka.
Minęły dwa
lata od wydarzeń, które miały miejsce w książce „Natalii 5”. Dziewczyny nadal
mieszkają razem w Mechlinie i właściwie niewiele się zmieniło w kwestii ich
wzajemnych kontaktów. Nadal kłócą się aż wióry lecą, z tym, że z czasem zdążyły
się już do swoich charakterów przyzwyczaić, więc większość dziwactw zbywają
machnięciem ręką. Albo załatwiają głosowaniem.
Wesoło
robi się już na początku, kiedy to dziewczyny dowiadują się, że Nata wydała
książkę, w której opisała wydarzenia sprzed dwóch lat. Wywołuje to prawdziwą
burzę z piorunami, bo dziewczyna nie zadała sobie trudu, żeby trochę zatuszować
ciemne sprawki sióstr. Wręcz przeciwnie, opisała wszystko dokładnie tak, jak to
naprawdę wyglądało. A w tym wypadku kłamanie policji to będzie najmniejszy z
ich kłopotów ;)
Uwielbiam
dialogi między siostrami, kiedy Natalie się kłócą, reszta bohaterów nie wie o
co chodzi a czytelnik płacze ze śmiechu. A takich sytuacji tutaj nie zabraknie.
Humor to jedna z największych zalet powieści Olgi Rudnickiej i to na szczęście
pozostaje bez zmian. Niby czytamy o trupie bez głowy, ale jednak nie potrafimy
powstrzymać się od śmiechu. Pozwolę sobie przytoczyć tutaj parę moich
ulubionych cytatów z tej książki, aby zobrazować wam ten fenomen:
"-
Tymczasem przyjeżdżamy, a tu proszę... - Natka wskazała ręką dokoła. - Misie!
- Chyba gumisie - poprawiła ją Nata.
- Mówi się smerfy - oznajmiła z wyższością Magda.
- Mówi się policja - poprawił je Jaglecki, starannie ukrywając rozbawienie. Trzy siostry same wyglądały, jakby wyskoczyły z jakiejś bajki."
- Chyba gumisie - poprawiła ją Nata.
- Mówi się smerfy - oznajmiła z wyższością Magda.
- Mówi się policja - poprawił je Jaglecki, starannie ukrywając rozbawienie. Trzy siostry same wyglądały, jakby wyskoczyły z jakiejś bajki."
„O
choleres Chryste Panie, za jakie grzechy takie sprawy na mnie spadają? Inni
mają normalne zabójstwa, haracze, przemyt, a my teatralne samobójstwo i stado wariatek!”
To tylko
dwa cytaty, gdybym miała wypisać wszystkie, musiałabym przepisać pół książki.
Albo więcej. Ale te dwa mi jakoś tak najbardziej zapadły w pamięć.
Fabuła jak
zwykle jest bardzo oryginalna i tak pokręcona, jak to tylko możliwe. Gang
złodziei dzieł sztuki, zaginione brylanty, trup bez głowy, zaginięcie pana
Janusza, śmierć jednego świadka za drugim i między tym wszystkim pięć Natalii i
mężczyźni ich życia, z których większość jest policjantami. Nie żeby dziewczyny
jakoś bardzo się przejęły faktem, że mają pod własnym dachem pół komisariatu.
Ależ skąd. Nadal będą kręcić, oszukiwać, włamywać się i kłamać, a przynajmniej
celowo mijać się z prawdą. Taki już ich urok i każdy z mężczyzn musi się do
tego przyzwyczaić, albo otrzyma wilczy bilet. Niesamowite jest to, że siostry
czasem mają ochotę pozabijać się nawzajem, ale kiedy ktoś inny występuje
przeciwko jednej z nich ma do czynienia z gniewem całej piątki. I nie jest to
miłe przeżycie.
Niezwykle
lekki styl, do którego przyzwyczaiła mnie autorka, sprawia, że książkę czyta
się bardzo płynnie i nawet nie zauważa upływu stron. A gwarantuję wam, że te
500 stron minie bardzo szybko. Za szybko. Za nic nie chciałam rozstawać się z
siostrami po raz kolejny. Ale taki już ma autorka dar, że jej bohaterki zawsze
budzą szczerą sympatię i czytelnik bardzo się do nich przywiązuje. I nie mówię
tu tylko o Nataliach. To samo miałam z Martą i Anetą z „Zacisza 13”, czy Beatą
i Ulką z „Martwego jeziora” i jego
kontynuacji. Do dziś te postaci są bardzo żywe w mojej pamięci, mimo że od
przeczytania tych książek minęło już ładnych parę lat.
Jestem
przekonana, że jeśli ktoś sięgnął po jedną, jakąkolwiek książkę Olgi Rudnickiej
i się zachwycił, to nie będzie mógł oprzeć się też jej pozostałym powieściom.
Więc jeśli swoją przygodę z twórczością autorki rozpoczęliście od historii
pięciu Natalii, zdecydowanie powinniście sięgnąć też po pozostałe książki.
Emocje i świetna rozrywka gwarantowane. Polecam gorąco!!
Książkę otrzymałam od wydawnictwa
Ta książka jest rewelacyjna. Uśmiałam się podczas jej czytania, jak nigdy dotąd. Przytoczone przez ciebie cytaty są świetnym odzwierciedleniem humoru całej powieści.
OdpowiedzUsuńMuszę ją mieć, czytałam oczywiście Natalii5 i bez tej książki sobie życia nie wyobrażam!!!
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach, podobnie jak wcześniejszą pozycję autorki:)
OdpowiedzUsuńChcialabym wreszcie przeczytac cos Olgi Rudnickiej:)
OdpowiedzUsuń