Tytuł oryginału: Piper
Cykl/Seria:
Czarna Seria
Wydawnictwo:
Bullet Books
Oprawa:
miękka
Rok
wydania: 2010
Ilość
stron: 288
Ocena: 4/6
Słyszeliście
kiedyś legendę o szczurołapie z Hameln? W mieście zalęgły się szczury, więc
wezwano szczurołapa, który za sprawą magicznego fletu wyprowadził je z miasta.
Jednak mieszkańcy postanowili wymigać się od zapłaty, czym rozwścieczyli
flecistę. Wrócił on do miasta, i tym razem za pomocą swojej muzyki wyprowadził
z miasta wszystkie dzieci, a potem zniknął z nimi na wzgórzu i słuch o nich
zaginął.
Od kiedy
przeczytałam Sagę o Ludziach Lodu bardzo lubię wszelkie interpretacje tej
legendy, dlatego z wielką chęcią zabrałam się za lekturę „Grajka”. I mimo, że
nie do końca mnie ta opowieść zachwyciła, to jednak uważam, że warto po nią
sięgnąć.
Autorka
przenosi nas do Rumunii. Poznajemy Sashę Marcu, lekarza, który postanawia
bliżej przyjrzeć się pewnej zapomnianej przez świat wiosce, gdzie zdecydowanie
zbyt często u kobiet objawia się schizofrenia. Pod jego opiekę trafia Irina,
która po śmierci córki przeszła załamanie nerwowe. Dzięki niej, młody doktor
dowiaduje się o tajemniczym rytuale, przez który musi przejść każda młoda
dziewczyna w wiosce, aby oddać cześć Praprzodkowi. Morderstwa dzieci i gwałty
na młodych dziewczynach są straszną tragedią, ale policja napotyka w wiosce
tylko mur milczenia.
Potem
przenosimy się do miasteczka Sunny Mead, mała, spokojna amerykańska
miejscowość. Poznajemy rodzinę Durrantów, która kilka lat wcześniej została dotknięta
tragedią: nastoletni Michael po wypadku samochodowym staje się głuchoniemy i
porusza się na wózku. Tragedia tym większa, że cała rodzina jest bardzo
muzykalna, a Michael nie może się już oddawać swojej pasji. Chłopak zamyka się
w sobie i większość czasu spędza w swoim pokoju gdzie hoduje rozmaite
zwierzęta, od ropuchy po kreta.
Jego
matka, Diane postanawia zatrudnić nauczyciela muzyki, który ma ogromne
doświadczenie w pracy z niepełnosprawnymi dziećmi. Tak oto w życie rodziny
wkracza Diep Koppelberg, który z miejsca oczarowuje damską część rodziny i
małego braciszka Michaela.
Tylko
Michael i jego ojciec odczuwają ogromną i nieuzasadnioną niechęć do Diepa. Czy
ich wątpliwości wystarczą, żeby odkryć tajemnicę nauczyciela i uchronić rodzinę
przed wielkim niebezpieczeństwem? I jak ich problemy łączą się z oddaloną o
setki kilometrów wioską w Rumunii?
Helen
McCabe serwuje nam thriller psychologiczny, w którym przedstawia swoją wizję
tego, stało się ze szczurołapem i uprowadzonymi przez niego dziećmi. I teraz
pytanie, czego oczekiwałam, kiedy przeczytałam na okładce, że akcja dzieje się
w ponurej, pełnej przesądnych ludzi transylwańskiej wiosce? Liczyłam, że mrok,
ponura atmosfera i tajemnicze zjawiska będą się wręcz wylewać z powieści. Że
poczuję dreszcz na plecach, a na samą
myśl o szczurach będę przez jakiś czas reagować panicznym strachem. A
niestety tego nie dostałam.
Fakt, jest
to dobrze napisana powieść, świetny pomysł na wykorzystanie i przetworzenie
starej legendy. Tylko niestety czegoś zabrakło. Nawet bohaterowie mnie do
siebie nie przekonali. Jasne, ich emocje i zachowania są przemyślane i
sensowne, ale jednak bardzo przewidywalne. Nie zżyłam się z żadnym z nich, nie
czułam wielkich emocji, kiedy czytałam o przeżyciach Michaela. Do tego akcja
toczy się dość powoli i od początku znamy tajemnicę Praprzodka, a przez to
praktycznie nic nas nie zaskakuje w miarę rozwoju akcji. Nawet flecista jest
jakiś taki nijaki. Po tak mrocznej postaci oczekiwałabym atmosfery grozy, tajemnicy,
niedopowiedzeń, a dostajemy wszystko podane na tacy i jakąś karykaturę postaci,
która powinna budzić lęk i niepokój. To trochę tak, jakby hrabia Dracula zaczął
nagle świecić w słońcu.
Ta
historia ma ogromny potencjał, szkoda, że nie został wykorzystany. Połączenie
legendy, rytuałów w stroniącej od obcych wiosce, lekarza, który za wszelką cenę
chce poznać sekret kobiet z tej wioski. To wszystko mogłoby być naprawdę
świetnym thrillerem psychologicznym. Pewne wątki są ucięte, zanim się dobrze
rozkręciły. Pewne nie do końca sensownie wyjaśnione. I to wszystko bardzo psuje
atmosferę powieści.
Mimo wszystko nie żałuję, że sięgnęłam po „Grajka”. Bo czytało się
dobrze, tylko niestety czegoś zabrakło. Z tego co wyczytałam na okładce,
autorka do tej pory pisała wyłącznie romanse, a „Grajek” jest jej pierwszym
thrillerem. Cóż, może to nie jej gatunek. A może jeszcze kiedyś się rozkręci i
napisze thriller, po którym wszyscy pospadają z krzeseł. Ale to jeszcze nie
ten, niestety. A szkoda, bo mam wrażenie, że jedna z moich ulubionych legend
została trochę sprofanowana.
Książkę otrzymałam do recenzji od wydawnictwa Bullet Books
Już sama nazwa mnie zachęciła, postaram się ją kiedyś przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńJak przeczytasz to daj znać czy się podoba :)
UsuńCałkiem możliwe, że po nią sięgnę :) Zachęcona zostałam :)
OdpowiedzUsuńNo to mam nadzieję, że Ci się spodoba :)
UsuńBardzo chcę przeczytać tę książkę, już kilka miesięcy za mną chodzi.
OdpowiedzUsuńNo to mam nadzieję, że w końcu Cię dopadnie i będziesz miała okazję przeczytać :)
UsuńTa twarz z okładki mnie przeraża. Książka zapowiada się niesamowicie !!! Nigdy wcześnie nie słyszałam o tej legendzie więc tym bardziej jestem ciekawa !
OdpowiedzUsuńMi ta twarz kogoś przypomina, ale żeby przerażać to mnie. Straszniejszy jest szczur na okładce z tyłu ;D
UsuńA jeśli chodzi o legendę, to zachęcam do zapoznania się :)
Szkoda, że książka nie wciąga - bo sam pomysł na nią wydaje mi się być bardzo ciekawy!
OdpowiedzUsuńZ książką w wannie - No właśnie wiem, strasznie mnie to denerwowało, że taki fajny pomysł trochę zmarnowany ;D
UsuńBrzmi interesująco. Lubię książki psychologiczne więc i za tą chętnie się rozejrzę ;)
OdpowiedzUsuńGabrielle - Może odnajdziesz w niej więcej pozytywów niż ja ;]
UsuńZapowiada się świetnie, już mam ochotę od dłuższego czasu:)
OdpowiedzUsuńBlackFairy - No to miłej lektury życzę jak już ją dopadniesz :)
UsuńSam pomysł jest intrygujący i chyba sięgnę po to dzieło, ze względu na niego :) Postaram się odnaleźć w nim jak najwięcej dobrych stron ^^
OdpowiedzUsuńDeline - To może znajdziesz ich więcej niż ja ;D
OdpowiedzUsuńTeż mam słabość do tej legendy po przeczytaniu Sagi... :)
OdpowiedzUsuńPS. My planowaliśmy pojechać na finał WOŚP dwa razy, bo za pierwszym razem byliśmy tam wczesnym popołudniem, a chcieliśmy również zobaczyć na żywo "Światełko do nieba". Wieczorem byliśmy już jednak zmęczeni i doszliśmy do wniosku, że przedzieranie się przez kilkutysięczny tłum ludzi w hałasie wybuchających sztucznych ogni będzie mało przyjemne, a zdjęcia fajerwerków zrobione moim słabym aparatem i tak nie wyjdą inaczej niż w postaci rozmazanych kolorowych plam... Cieszymy się jednak z tego, że w ogóle udało nam się tam wybrać, fajna atmosfera! :) Dzięki za komentarz :)
Sol - No, tylko że w Sadze to było fajnie rozwinięte :) A tu średnio :)
UsuńU mnie wyjście na WOŚP to nie jest jakiś wyczyn w sumie, 10 minut tramwajem na rynek. Ale jednak zimno było, a ja chciałam się wyleczyć w końcu do porządku więc siedziałam w domu. Zdjęć i tak bym nie robiła, kasę przelałam a serduszko dostałam na następny dzień od koleżanki, której kilka zostało ;D
Mimo tych niedociągnięć chciałabym móc ja kiedyś przeczytać :)
OdpowiedzUsuńDominika Anna - Nie zniechęcam :) Może Ciebie nie będzie tyle rzeczy drażnić :)
UsuńA ja z chęcią przeczytam. Też lubię legendę o szczurołapie, więc może ta reinterpretacja przypadnie mi do gustu?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dusia - To czytaj i porównamy wrażenia :)
UsuńKurczę, nie mam pojęcia co z tym fantem zrobić... Z jednej strony kocham thrillery psychologiczne, a legenda jest niesamowicie intrygująca, z drugiej czegoś w tej książce brakuje i nie wiem czy nie zawiodę się, czytając ją... Cóż, może kiedyś się skuszę...
OdpowiedzUsuńIliana - No, ja też kocham thrillery psychologiczne, a ten mnie nie porwał :) Ale no najlepiej się samemu przekonać :)
OdpowiedzUsuń