Tytuł oryginału: A Madness of Angels
Cykl: Matthew Swift
Tom cyklu: 1
Wydawnictwo: MAG
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 560
Ocena: 6/6
To była miłość od pierwszego wejrzenia. Po prostu zobaczyłam tę książkę i wiedziałam, że to właśnie ta, która mnie zachwyci. Wręcz wołała do mnie „wybierz mnie, wybierz mnie”. Jako, że nie zdarza mi się to zbyt często, postanowiłam posłuchać wołania i intuicji, i książki ;) I jak bardzo się teraz cieszę, że to zrobiłam!
Matthew Swift budzi się w swoim domu w Londynie. Jest zdezorientowany, niewiele pamięta, wszystko go boli a najmniejszy ruch powoduje zawroty głowy. Powoli wraca mu świadomość i udaje mu się podnieść na nogi. Znajduje w szafie jakieś ubranie i 50 funtów. Na dole słyszy głosy, więc schodzi do salonu, ale zastaje tam obcych ludzi. I wtedy do niego dociera, że dwa lata temu ktoś go zabił, że to już nie jest jego dom, że stracił wszystko co miał, łącznie z tożsamością. Na dodatek jego oczy nie są już czarne tylko rażąco niebieskie. I ktoś, a raczej coś próbuje go zabić. Miły początek nowego życia, nie ma co.
Matthew Swift jest czarnoksiężnikiem. Nie wie dlaczego wrócił do życia, ale oczywiście postanawia się tego dowiedzieć. I zemścić się. Po pierwsze na tym, kto go zabił, a po drugie na tym, kto przywołał go z powrotem. Tylko jak tego dokonać, kiedy nie ma pojęcia co się stało, a każdy komu mógł zaufać nie żyje, albo zniknął?
Szaleństwo aniołów to książka z gatunku urban fantasy i świetnie się w niego wpasowuje, bo właściwie bardziej miejska już by być nie mogła. Bo tutaj magia to właśnie miasto. Graffiti na ścianie, latarnia uliczna, neony, budynki, linie telefoniczne, przewody elektryczne. To właśnie stąd czerpią moc czarnoksiężnicy.
Przenosimy się do Londynu. Ale Londyn, który widzimy oczami Matthew jest inny od tego, do którego przywykliśmy. Tutaj rządzi Król Żebraków, Smok nadal strzeże murów City, Bezdomna ma władzę nad gołębiami i szczurami, które są wszędzie i widzą wszystko, a nocą możemy zejść do tunelu metra i pojechać na przejażdżkę Ostatnim Pociągiem. Miasto jest pełne duchów wszystkiego, co stare i zapomniane. Magiczne stworzenia nie chowają się przed światem, tylko ewoluują wraz z nim. Atmosfera jedyna w swoim rodzaju.
Narrację prowadzi Matthew, ale robi to w sposób dość nietypowy, raz mówiąc o sobie „ja” a raz „my”. Uważny czytelnik sam dojdzie do tego, dlaczego tak jest. W ogóle bardzo spodobała mi się ta postać. Nie jest idealny, ma swoje wady, nie użala się nad sobą, nie musimy przez pół książki czytać o jego uczuciach na temat niesprawiedliwości, jaka go spotkała. Ma swój cel i dąży do niego. Ktoś mierzy do niego z pistoletu? Bywa. Nie ma marudzenia, trzeba działać. Do tego jego cięty język i mamy naprawdę świetnego głównego bohatera.
Reszta postaci jest równie dobrze wykreowana, niektórym poświęcono dłuższe fragmenty, dzięki którym można zorientować się w motywach ich działania. Na uwagę zasługuje też czarny charakter i nauczyciel Matthew w jednej osobie, czyli Bakker. Chociaż na początku wydaje się po prostu zły do szpiku kości, z czasem przekonujemy się, że to postać bardziej złożona. Bo tak Bakker, jak i Głód [stwór ścigający Matthew] pragną po prostu żyć. A pragnienie życia jest tak wielkie, że czasami można się pogubić i nie zauważyć momentu, kiedy przekroczy się pewne granice, zza których nie ma już powrotu.
Podobało mi się to, że zaczynamy czytać i wiemy dokładnie tyle co Matthew. Nic. Co jakiś czas dostajemy strzępki informacji, czasami rzucone mimochodem, sami musimy je wyłapać i poskładać wszystko w jedną całość. Jednocześnie wcale nie czujemy się tam obco, wręcz przeciwnie. Czułam się tak swojsko, jakbym na co dzień spotykała motocyklistów zaginających czasoprzestrzeń, zwierzołaki, trolle, wróżki i wszelkie inne magiczne stworzenia.
I tutaj wielkie brawa dla autorki za świat, który stworzyła. To wszystko jest tak… naturalne. Jakby ta magia istniała naprawdę. Uwielbiałam czytać jak Matthew mówi o magii, jak widzi ją tam, gdzie ludzie nie widzą nic. Jej opisy są tak fascynujące, iż chwilami miałam wrażenie, że stoję z nim na ulicy i łapię w dłonie światło latarni. A kiedy wracałam do swojego realnego świata zaczynałam mu tego zazdrościć.
Może to zasługa faktu, że pod względem językowym poziom jest bardzo wysoki, wszystko jest świetne: opisy, mimo, że jest ich sporo, nie są nudne, wręcz pochłaniają czytelnika; dialogi pełne ironii i czarnego humoru, czasami wręcz wywołują atak śmiechu; akcja pędzi i nie zatrzymuje się nawet na chwilę, choć jest dosyć prosta i wiemy dokąd nas prowadzi, nie można się od niej oderwać. Ba, nawet kiedy odłożymy książkę, historia nadal siedzi w głowie.
Świetnie oddany jest też klimat Londynu, między innymi dzięki drobiazgom. Każde miasto ma takie drobiazgi, małe, ledwo zauważalne, które tylko mieszkańcy potrafią dostrzec.
Zazwyczaj kiedy bardzo nakręcę się na jakąś książkę, po przeczytaniu czuję mniejsze lub większe rozczarowanie, bo spodziewałam się czegoś więcej. Tutaj wręcz przeciwnie – dostałam dokładnie to, czego się spodziewałam, a nawet więcej. Dużo więcej. Jest to najlepsze urban fantasy, jakie ostatnio czytałam i jedno z najlepszych w ogóle. Pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika gatunku, ale też dla tych, którzy, tak jak ja, są miejskimi stworzeniami i tylko w mieście czują, że żyją naprawdę.
Książkę otrzymałam do recenzji od wydawnictwa MAG, za co serdecznie dziękuję!
Ostatnio dostałam ją w prezencie, ale jakoś tak sceptycznie do niej podchodziłam :P po Twojej recenzji w końcu mam ochotę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że spodoba mi się. Chociaż ostatnio o aniołach, magach, wróżkach czyta przede wszystkim moja córka, ale tak zachęcająco napisałaś o tej książce, że sama się skuszę.
OdpowiedzUsuńTo nie moje klimaty, ale mam dziwną ochotę przeczytaaać;D
OdpowiedzUsuńI po kłopocie.. Książka idealna na prezent dla pewnej osoby:). Na pewno będzie zadowolona. Pozdrawiam i dzięki za podsunięcie pomysłu:)
OdpowiedzUsuńbrzmi fantastycznie, dorzucam do listy "do przeczytania" która dosłownie pęka w szwach
OdpowiedzUsuńNo to kolejka rośnie...
OdpowiedzUsuńAle ładnie napisałaś:)
zachęciłaś mnie :) choć znając życie pewnie cieżko będzie ją dostać w bibliotece.
OdpowiedzUsuńIsabelle - czytaj czym prędzej :)
OdpowiedzUsuńBeatrix73 - uwierz mi, że to nie jest typowa książka o aniołach, wróżkach i magach :)
Scathach - to rób miejsce w walizce, pożyczę Ci ;p
Kasandra_85 - Ależ proszę bardzo :)
Archer - i jest fantastyczna :)
Kalio - dziękuję, Twoja opinia dużo dla mnie znaczy :)
Varia - w mojej bibliotece się już pojawiła, więc bądź dobrej myśli :)
Nieidealny bohater, z wadami? W moim mniemaniu to duży plus, bo dosyć mam pseudo książek fantasy, w których co chwilę wtrąca się [zazwyczaj] bohaterka i rozmyśla o nieszczęściach, jakie zgotował jej los. Twoja recenzja "Szaleństwa aniołów" jest zachęcająca i sprawia, że mam ochotę przeczytać tę książkę, a co więcej, mieć ją u siebie na półce.
OdpowiedzUsuńDeline - Zgadzam się, też bardzo sobie cenię takie książki, gdzie główny bohater nie jęczy przez pół książki jak mu źle :) Między innymi dlatego coraz częściej się zastanawiam dwa razy zanim przeczytam coś, gdzie wampir się zakochuje/anioł się zakochuje/jakiekolwiek inne stworzenie się zakochuje ;]
OdpowiedzUsuńA tutaj się nikt nie zakochuje i to kolejny plus ;D
I dziękuję za miłe słowa :)
Muuuuuuszę ją przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńBujaczek - polecam! :)
OdpowiedzUsuńDomyślam sie, że nie dla Ciebie;PP
OdpowiedzUsuńwidziałam u innych, ze maja fajne czcionki, poszperałam i okazało się, że one w ustawieniach zaawansowanych są dostępne;D:D
Jakoś nie bardzo ciągnie mnie do Urban fantasy ... Może kiedyś jednak się na nią skuszę ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :)
Enedtil - Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńGrzeb, grzeb, same fajności tam są;PP
OdpowiedzUsuńMi jeszcze przeszkadza,że tytuły postów są zielone i na dole, tam gdzide etykiety tez;/ ale nie umiem tegol zmienic;/
Samą fantastykę lubię, ale urban fantasy jeszcze nie czytałam. Skoro jest taka dobra, to poszukam :)
OdpowiedzUsuńLuna - szukaj, szukaj, bo warto :)
OdpowiedzUsuńKsiązka co prawda raczej nie dla mnie, ale zbiera kurcze naprawdę wysokie noty:) Normalnie jestem zdziwiony:)
OdpowiedzUsuńTy to potrafisz zachęcić :)) Po tak fantastycznej recenzji czuję się wręcz zmuszona do jej przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńPodsłuch - bo to świetna książka jest to i noty ma wysokie :)
OdpowiedzUsuńSylvia - Dziękuję i polecam :) A potem czekam na wrażenia :)
Ajj, nie radzę zaczynać od tej książki. W sumie, trochę żałuję, bo błagałam, abym dostała ją na prezent na urodziny, a mogłam jednak wybrać jakąś inną książkę... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDomi - a jaką byś poleciła? :)
OdpowiedzUsuńCóż, twórczości Pana Musso nie znam, to była jedyna książka, której recenzje czytałam na blogach, miałam na myśli którąś z baaaaardzo długiej listy "do kupienia" lub "chcę przeczytać" :)
OdpowiedzUsuńNieźle widzę reklamujesz Wrocław, prawidłowo!
Tylko dostać się na te studia jest CHOLERNIE trudno. Bardzo bym chciała, kreatywne pisanie to mój wymarzony kierunek: )
Domi - Reklamuję, bo to moje miasto i kocham je bardzo :)
OdpowiedzUsuńA Scathach to moja koleżanka, więc mogę sobie u niej pisać głupoty nie na temat i nie będzie krzyczeć ;D [chyba;]
Mam ogromną ochotę ją przeczytać :).
OdpowiedzUsuńCóż mogę rzec: przyjeżdżaj, ja Ci ją pożyczę!:PPP
OdpowiedzUsuńO, znowu sie czegos dowiedziałam:D Twoja wiedza jest tak wielopoziomowa, że nic mnie już nie dziwi:D
Karus - Polecam :)
OdpowiedzUsuńJak ja się dużo dowiaduje na tym blogu:D Cieszę się, że zdecydowałam się go prowadzić;D
OdpowiedzUsuń:PPP
OdpowiedzUsuńdzięki za namowę:D
:) nie sięgnę, bo nie przepadam za tym gatunkiem, ale recenzja przepełniona po brzegi twoim zachwytem i naprawdę niesamowita :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę! Marzy mi się przeczytanie tej książki. ;)
OdpowiedzUsuńbiedronka - dziękuję bardzo :)
OdpowiedzUsuńLenalee - może znajdziesz w bibliotece? :)
@Viconia, wątpię. :( Ta książka to chyba zbyt wysokie progi dla mojej biblioteki, ale kto wie... Z drugiej strony nie raz mnie ona zaskakiwała nowościami, które dosyć szybko się tam pojawiały. ;)
OdpowiedzUsuńLenalee - a w mojej właśnie już jest :) Dlatego bądź dobrej myśli :)
OdpowiedzUsuńPewnie by mnie zachwycił, ale to równe dobrze mogło dziać się w Zadupiu, bo nie mialo to zadnego znaczenia. wszystko w domu:PP
OdpowiedzUsuń:PP
no dokładnie;/
OdpowiedzUsuńViconia, mi to nie przeszkadza, gdy ktoś się zakochuje. Byleby to nie była zwyczajna miłość, w sensie bohater na początku spotyka dziewczynę, potem się sprzeczają, aż wreszcie zakochują... Scenariuszy "zwykłego zakochania" jest naprawdę wiele. Cenię sobie książki, w których nie odbywa się to schematycznie. Wówczas widać, że autor ma wyobraźnię i stać go na wymyślenie czegoś oryginalnego :)
OdpowiedzUsuńDeline - mi zależy kiedy ;] Bo czasami czytam jakąś książkę i wszystko fajnie a negle gdzieś z kosmosu nie wiadomo po co wątek miłosny, gdzie bez niego książka byłaby dużo lepsza. A poza tym to mam tak jak Ty, jak nie jest to za bardzo banalne to nie mam nic przeciwko :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, takie wątki z kosmosu też nie są potrzebne, bo zwykle przeszkadzają. Wychodzi na to, że miłość to ciężki orzech do zgryzienia dla pisarzy ^ ^ Choć nadal myślę, że wprawa i ćwiczenia (oraz brak strachu przed wyobraźnią) mogą zdziałać cuda i stworzyć piękną, niebanalną miłość. (Jak myślę o tej schematycznej, to od razu przypominam sobie "Love story" Ericha Segala. To chyba jedna z nielicznych książek, która nic nie wniosła do mojego życia.)
OdpowiedzUsuńDeline - "Love story" moja siostra uwielbia, ja to czytałam, ale szczerze to niewiele pamiętam ;] I fakt, chyba ciężko wpleść wątek miłosny w książkę żeby nie było banalnie, ale niektórym się to udaje, więc widać jak się chce to można ;D
OdpowiedzUsuńJa czytałam to dzieło Segala niejako z przymusu, choć w sumie trochę było w tym mojej chęci, gdyż była to lektura konkursowa :) Może to przez filmy, których się naoglądałam, ale miałam wrażenie, że czytam tę książkę już któryś raz.
OdpowiedzUsuńJasne, chcieć to móc :P
P.S. Czekam na recenzje pozostałych dzieł Zafona :)
Deline - A ja czytałam, bo siostrze się podobało ;] Ale jako, że moja siostra twierdzi, że w ogóle nie jestem romantyczna no to cóż... na listę ulubionych nie trafiła :) A filmy takie to też nie mój klimat, chociaż czasem oglądam na odmóżdżenie ;]
OdpowiedzUsuńNo muszę się za te recenzje zabrać w końcu, bo książki ponad miesiąc temu czytałam a z pisaniem ma zaległości ;]
jest! Spotkałaś się kiedyś z książką, której głownym bohaterem jest nos?:D
OdpowiedzUsuńJuż ją pakuję dom walizki, która na Ciebie czeka;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś... Zobaczymy jak tam moja kolejka ;D
OdpowiedzUsuńPatsy - :)
OdpowiedzUsuńMnie też zachęciłaś, lubię wszystko co związane magią, tajemnicą i zagadkami, a jeszcze jak są anioły itp. to już w ogóle. Wędruje na półkę do przeczytania.
OdpowiedzUsuńMagia słowa pisanego - to zupełnie jak ja :) A anioły są tutaj dość, hmmm... specyficzne ;]
OdpowiedzUsuńPoczytaj:) Okładka jest super, w sumie fabuła też, ale za łatwa;d Tak jak w filmowej Alicji w krainie czarów: za szybko zwycieza dobro;p
OdpowiedzUsuńHmmm... Coś mnie ciągnie do tej książki;D
OdpowiedzUsuńLondyn, brak marudzenia, cięty język. Mimo tego że to znowu fantasy to ja mam dziwną ochotę przeczytać;)
Rudzielec - Polecam gorąco :)
OdpowiedzUsuń