Cykl/Seria:
Czarne światła
Tom: 1
Wydawnictwo:
Fabryka Słów
Oprawa:
miękka
Rok
wydania: 2015
Ilość
stron: 460
Ocena:
4.5/6
Na
zapoznanie się z twórczością Martyny Raduchowskiej miałam ochotę już od
jakiegoś czasu, a konkretnie odkąd zobaczyłam w zapowiedziach jej poprzednią
powieść „Demon luster”. Niestety jakoś się nie złożyło. Ale pojawiła się
kolejna okazja, premiera „Łez Mai”. Naszły mnie pewne wątpliwości, kiedy
przeczytałam opis i okazało się, że powieści bliżej do SF niż fantasy, ale
stwierdziłam, że dam jej szansę. I dzisiaj cieszę się, że to zrobiłam.
Autorka
funduje nam małą wycieczkę w przyszłość, mamy rok 2037. Wiele się na świecie
zmieniło. Jednak dla nas najważniejsze jest, co zmieniło się w świecie
porucznika Jareda Quinna. Po trzech latach od krwawej masakry, w której stracił
całą swoją drużynę, Red wraca do pracy w wydziale zabójstw. Tylko, że praca w
policji nie wygląda już tak jak to zapamiętał, teraz całą robotę odwalają
nowoczesne technologie a policjant może tak na dobą sprawę siedzieć za biurkiem
i popijać kawkę, czekając aż system wskaże mu mordercę. Dla gliny ze starej
szkoły nie jest łatwo się do tego
przyzwyczaić. Jednak życie potrafi zaskoczyć i oto trafia im się morderstwo,
gdzie na miejscu zbrodni coś usmażyło całą nowoczesną technologię. Ku wielkiej
i skrywanej radości wydziału, trzeba wrócić do starych metod, a w tym Jared odnajduje
się bez problemu. Mimo dziwnych snów, popadania w paranoję i problemami z
odnalezieniem się w nowej rzeczywistości, Red zrobi wszystko, żeby doprowadzić
tę sprawę do końca.
Gdybym
miała w skrócie opisać tę książkę, powiedziałabym, że to klasyczny kryminał
osadzony w świecie science fiction. I okazuje się, że taka forma powieści jest
naprawdę ciekawa. Mamy tu morderstwa i śledztwo, a do tego jeszcze multum
nowoczesnej technologii, androidy, sztuczną inteligencję, chipy ulepszające
mózg i całe ciało, latające samochody i wiele innych. Tutaj autorka poradziła
sobie znakomicie, bo opisała ten świat od początku od końca, od rzeczy tak
spektakularnych jak udoskonalenie mózgu, po najdrobniejsze przedmioty
codziennego użytku, a dzięki temu czytelnik ma wrażenie realizmu. I za to
należą się naprawdę ogromne brawa, wykreowanie całkiem nowej rzeczywistości to
nie dala wyzwanie, a tutaj autorka poradziła sobie śpiewająco.
Świetnie
jest też wykreowana postać głównego bohatera, twardy glina, naznaczony traumą,
nie mogący pogodzić się z ulepszaczami w swoim ciele, które umieszczono tam bez
jego zgody. Przepełniony żądzą zemsty na swojej byłej partnerce, androidzie,
która zdradziła i doprowadziła tym do śmierci wielu ludzi.
Nie mogę
się też oprzeć wrażeniu, że ta wizja przyszłości, to trochę puszczenie oka w
stronę naszej nieustannej pogoni za technologią. I przy okazji pokazanie do
czego może nas to doprowadzić. Dzisiaj człowiek pozbawiony swojego smartfona
czuje się jakby stracił rękę, a autorka pokazuje nam całkiem nowy poziom
uzależnienia od technologii. I jak ludzie bez niej są jak dzieci we mgle.
Cóż mogę
rzec, to po prostu dobra książka w swoim gatunku. Świetnie napisana, z
bohaterami wykreowanymi na ludzi z krwi i kości, z ciekawą fabułą i zagadką,
która trzyma do samego końca w niepewności. Zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie,
więc gorąco polecam. I na koniec muszę dodać, że ktoś bardzo tę książkę
skrzywdził okładką, więc apeluję, w tym przypadku zdecydowanie nie oceniajcie
książki po okładce! ;)
Mam e-booka, więc pewnie w wolnej chwili się za niego zabiorę.
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Nie jestem pewna czy to książka dla mnie, ale nie mówię nie ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Zderzenie kryminału i science-fiction? Nie powiem, przemawia to do mnie :) A okładka w sumie nie jest taka zła :).
OdpowiedzUsuńTym razem trochę nie moja tematyka, ale recenzja ciekawie napisana. :-)
OdpowiedzUsuń