sobota, 17 sierpnia 2013

Kochanowo i okolice – Przemek Jurek

Wydawnictwo: Anakonda
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 454
Ocena: 5.5/6

Książkę „Kochanowo i okolice” miałam ochotę przeczytać już dawno temu, kiedy została wydana po raz pierwszy. Niestety nie było jakoś okazji. Dlatego bardzo się ucieszyłam, że wydawnictwo Anakonda wznawia ten tytuł i wreszcie będę miała okazję się z nim zapoznać. I muszę Wam powiedzieć, że naprawdę warto się z nią zapoznawać. Przemek Jurek napisał to tak, że mamy wrażenie, jakbyśmy czytali dobrą biografię któregoś z gigantów rocka ;)

Ale po kolei. Kochanowo to miasteczko, z którego pochodzą główni bohaterowie. To tam dorastali, przeżywali swoje pierwsze muzyczne fascynacje i założyli pierwszy zespół. Marcyś, Makar, Lizzy, Jaromir i Koczis zakładając deathmetalowy zespół Exterminator marzyli o tym, że kiedyś zdobędą sławę i będą grywać koncerty dla setek tysięcy fanów. Tymczasem okazało się, że marzenia marzeniami, a życie życiem. Dopadła ich dorosłość i każdy z nich zajął się  „zwyczajną” pracą, żeby móc utrzymać siebie i swoje rodziny. Jednak mimo wszystko, przez te wszystkie lata, spotykali się co weekend w domu kultury, żeby poćwiczyć stare kawałki i nie wyjść z wprawy. Aż pewnego pięknego dnia do sali prób wpada Makar z wielką nowiną, która – jego zdaniem – powinna powalić wszystkich na kolana. Załatwił on dla zespołu gminne stypendium dla młodych talentów oraz występ na dożynkach jako suport Kombii. Ku jego zdziwieniu koledzy z zespołu nie wpadają  w euforię, a już szczególnie Marcyś, który jako wielki fan starego Kombi nie uznaje reaktywowanego zespołu w nowym składzie. W końcu jednak Marcyś daje się przekonać do tej farsy, ale żaden z członków zespołu nie zdaje sobie sprawy, w co tak naprawdę się wpakowali.

Powiem Wam, że już sam pomysł deathmetalowego zespołu supportującego Kombii wydał mi się tak komiczny, że aż chciałabym to zobaczyć na żywo! ;) I ten komizm towarzyszy nam tu na każdej stronie, co powoduje, że lektura książki jest świetną rozrywką!
Narratorem jest Marcyś, który opowiada nam historię zespołu od samego początku, toteż wydarzenia obecne przeplatają się z retrospekcjami z dzieciństwa chłopaków. I szczerze mówiąc, to chyba właśnie te retrospekcje podobały mi się najbardziej. Nie chodzi o to, że obecne wydarzenia były nieciekawe, albo źle napisane. Wręcz przeciwnie. Ale jednak z uśmiechem na twarzy czytałam o wymienianiu się plakatami i nagrywaniu piosenek z radia na kasety. Dzisiejszej młodzieży pewnie wydałoby się to abstrakcją. Przecież teraz zdobycie piosenki jest takie proste. Wystarczy wpisać tytuł piosenki na youtube. A kiedyś trzeba się jednak było natrudzić, żeby zdobyć nagrania ulubionego zespołu. Muszę też przyznać, że dzięki tej książce w moim odtwarzaczu zagościły znowu od dawna nie słuchane stare, polskie, rockowe zespoły. No, może nie Kombi, ale ciężko było czytać takie nazwy jak Siekiera, Kobranocka, Brygada Kryzys czy Sztywny Pal Azji i nie poczuć potrzeby posłuchania tych starych przebojów ;) Normalnie aż mi się momentami łezka w oku zakręciła, na wspomnienie mojego muzycznego dzieciństwa.


2 komentarze:

  1. Również spodobał mi się pomysł deathmetalowego zespołu supportującego Kombii, dlatego rozejrzę się za tą książką i postaram się ją przeczytać w wolnym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie sięgnę, lubię czasem takie zakręcone klimaty:)

    OdpowiedzUsuń